27. niedziela zwykła, rok B, 2024.10.06

PIERWSZE CZYTANIE

Rdz 2, 18-24 Stworzenie niewiasty

Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc».

Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki podniebne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jak on je nazwie. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom podniebnym i wszelkiemu zwierzęciu dzikiemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.

Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta».

Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.    Oto słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY

 

Ps 128 (127), 1b-2. 3-4. 5-6 (R.: por. 5)

Refren: Niechaj nas zawsze Pan Bóg błogosławi.

Szczęśliwy człowiek, który służy Panu *

i chodzi Jego drogami.

Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich, *

szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.   Refren.

Małżonka twoja jak płodny szczep winny †

w zaciszu twego domu. *

Synowie twoi jak oliwne gałązki dokoła twego stołu.

Tak będzie błogosławiony człowiek, *

który służy Panu.  Refren.

Niech cię z Syjonu Pan błogosławi †

i obyś oglądał pomyślność Jeruzalem *

przez wszystkie dni twego życia.

Obyś oglądał potomstwo swych dzieci. *

Pokój nad Izraelem!  Refren.
 

DRUGIE CZYTANIE

Hbr 2, 9-11 Chrystus, który uświęca, jak i ludzie, którzy mają być uświęceni, z Jednego są wszyscy

Czytanie z Listu do Hebrajczyków

Bracia:

Widzimy Jezusa, który mało co od aniołów był mniejszy, chwałą i czcią uwieńczonego za mękę śmierci, iż z łaski Bożej zaznał śmierci za każdego człowieka. Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko istnieje, który wielu synów do chwały doprowadza, aby prze-wodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienia. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, od Jednego wszyscy pochodzą. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazywać ich braćmi swymi.

Oto słowo Boże.
 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Por. 1 J 4, 12bcd

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg w nas mieszka

i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
 

EWANGELIA

Mk 10, 2-16 (dłuższa); Mk 10, 2-12 (krótsza)

Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

2Faryzeusze przystąpili do Jezusa, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. 3Odpowiadając, zapytał ich: «Co wam przykazał Mojżesz?»

4Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».

5Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. 6Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: 7dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę 8i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. 9Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela». 10W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. 11Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. 12I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».

Koniec krótszej perykopy.

13Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. 14A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.

15Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». 16I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

Oto słowo Pańskie.
 

MEDYTACJA POZOSTAĆ WIERNYM ŻYCIOWYM DECYZJOM

O co proszę? O wierność i stanowczość w przeżywaniu wartości powołaniowych.

                Zwrócę uwagę na zakłamanie faryzeuszów w rozmowie z Jezusem (w. 2). Stwarzają pozory ludzi poszukujących prawdy. Ich serce jest zatwardziałe (w. 5). Są przekonani, że mają gotową odpowiedź na wszystko. Boją się zakwestionowania ich poglądów.

                Jak wygląda moja osobista rozmowa z Jezusem? Czy w spotkaniu z Nim jestem prostolinijny, szczery i otwarty? Czy potrafię rozmawiać z Nim o wszystkim, co przeżywam głęboko w sercu? Czy nie unikam trudnych pytań, na które mogę otrzymać niewygodne dla mnie odpowiedzi?

                „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela" (w. 9). Prawda, która odnosi się do związku małżeńskiego, przypomina także o boskim pochodzeniu każdego życiowego powołania. Moje życie jest święte, to znaczy, że ostatecznie należy do Boga.

                Czy szanuję moje powołanie? Czy nie obchodzę się z nim jak z moją własnością? Czy potrafiłbym każdego ranka powiedzieć z przekonaniem i uległością: „Boże, moje życie należy do Ciebie? Co czuję, kiedy wypowiadam te słowa?".

                Jezus przypomina mi, że wybór drogi życia wymaga ode mnie konsekwencji i wierności. Każde sprzeniewierzenie się powołaniu boleśnie rani, jak cudzołóstwo małżonków (ww. 11-12). Spojrzę na moje życiowe powołanie. Czy jestem wierny słowu, które dałem Bogu i ludziom?

                Jezus jednoznacznie mówi do mnie, że jeśli nie stanę się jak dziecko, nie wejdę do królestwa Bożego (ww. 15). Będę pytał Jezusa, co te słowa mają oznaczać w przypadku mojego powołania. Jakich cech dziecka najbardziej mi brakuje? Czystości? Prostoty? Ufności? Szczerości? Oddania? Innych cech...?

                W serdecznej modlitwie zbliżę się do Jezusa jak dziecko. Będę Go prosił, aby wziął mnie w objęcia, położył na mnie ręce i pobłogosławił mnie. Będę częściej wracał do tego obrazu w mojej osobistej modlitwie. Będę trwał w modlitwie serca: „Jezu, powierzam Ci całą moją kruchość!".

 

KOMENTARZ

Lektura tekstu (ww. 2-12)

S. Fausti: w. 2: wystawiając Go na próbę: również w 8, 11 i 12, 15 faryzeusze próbują wprawić Jezusa w zakłopotanie przez podstępne pytania. Jakakolwiek byłaby Jego bezpośrednia odpowiedź, oni znaleźliby powód, by Go postawić w trudnej sytuacji wobec żydowskiego prawa albo władzy rzymskiej. W pytaniu faryzeuszów Mateusz dodaje wyrażenie „z jakiegokolwiek powodu" (por. 19, 3), które odzwierciedla toczącą się wówczas dyskusję między szkołami rabinicznymi. Choć wszyscy odwoływali się do podstawowego tekstu Pwt 24, 1-4 o rozwodzie, rabini dyskutowali głównie o motywach, które go dopuszczały, zważywszy na nieokreśloność tego źródła. Marek, który reprezentuje mentalność grup wierzących nawróconych z pogaństwa, opuszcza ten szczegół, typowy dla środowiska żydowskiego. w. 3: Co wam nakazał Mojżesz?: słowa Jezusa charakteryzują się skierowaniem uwagi na wolę Bożą odczytaną w Piśmie Świętym, które ma wartość przykazania; natomiast słowa faryzeuszów odzwierciedlają mentalność legalistyczną, która każe im czuć potrzebę „pozwolenia" (por. w. 4: „Mojżesz pozwolił..."). Widzimy tutaj dwa przeciwstawne sposoby czytania słowa Bożego. w. 4: sporządzić dokument rozwodu...: por. Pwt 24, 1, gdzie wspomina się o tym zwyczaju, którego pierwotnym celem było przyznanie pewnej wolności kobiecie zamężnej. Dzisiejszy rozwód jest pojęciem prawnym najbliższym tej żydowskiej praktyce. w. 5: dlatego że macie zatwardziałe serca...: zauważamy, że nie mówi się: „z powodu waszej trudności", które to wyrażenie, eksponując ciężar konkretnych sytuacji, potwierdziłoby również w oczach Jezusa normę wyprowadzaną od samego Mojżesza. „Dlatego że macie zatwardziałe serca" brzmi natomiast jak surowy sąd przeciwko tym, którzy są niezdolni wznieść się ponad małostkowość, która nie pozwala przeniknąć Bożemu słowu. Użyty tutaj grecki termin („macie sklerozę w sercu") - spotykany już w kilku passusach Biblii greckiej i który po-jawi się znowu w nieautentycznym zakończeniu Ewangelii Marka (por. 16, 14) - ma to samo znaczenie („zatwardziali jak kamień") co słowo występujące w 3, 5; 6, 52 i 8, 17 (por. odnośne noty). w. 6n. Jezus, odpowiadając faryzeuszom, ani nie akceptuje zwyczaju, który chce się wyprowadzić od Mojżesza, ani też mu wprost nie zaprzecza, ale po uwypukleniu jego prawdziwego pochodzenia, które odsłania jego negatywny aspekt, zmusza swoich rozmówców do znacznie poważniejszego przemyślenia, odwołując się do pierwotnego słowa Boga, kiedy stwarzał On mężczyznę i kobietę. Następują po sobie dwa ściśle ze sobą połączone cytaty: pierwszy, wprowadzony przez „od początku stworzenia" (por. także w 13, 19), nawiązuje do Rdz 1, 27c; drugi powtarza Rdz 2, 24. W tym ostatnim niektóre z najbardziej liczących się manuskryptów, być może przez nie-uwagę, pomijają frazę „i złączy się ze swoją żoną", którą znajdujemy w tekście Księgi Rodzaju. Ponadto w oryginalnym tekście hebrajskim czytamy „i oni (będą jednym ciałem)" zamiast „i (staną się) dwoje (jednym ciałem)". Taki wariant znajduje się już w greckim tłumaczeniu Septuaginty, gdzie zakłada się już istnienie małżeństwa monogamicznego. Zauważmy wreszcie, że bezpośrednie połączenie drugiego cytatu z pierwszym każe nam interpretować inaczej niż tekst oryginalny powód, dla którego mężczyzna i kobieta opuszczą ojca i matkę i będą jednym ciałem. Otóż w Rdz 2, 24 spójnik „dlatego" odnosi się do stworzenia Ewy z żebra Adama, natomiast tutaj do faktu, że Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę. w. 9: człowiek niech nie rozdziela: odnosi się do męża, ponieważ w judaizmie akt rozwodu był dokonywany przez samego męża. Jezus nie stwarza tutaj przepisu o charakterze prawnym, ale wprowadza zobowiązanie oparte na międzyosobowej relacji, zatem jeszcze bardziej wymagającej i wiążącej, zakorzenionej w samej rzeczywistości Boga, który stworzył mężczyznę i kobietę na swój obraz i podobieństwo (por. Rdz 1, 26n). w. 10: w domu: typowe dla Marka wyrażenie, które wprowadza jakieś szczególnie ważne nauczanie Jezusa, wymagające pogłębienia w kręgu wspólnoty (por. notę do 9, 28). Również w tekście paralelnym Mt 19, 10-12 mamy wzmiankę o prywatnej rozmowie Jezusa z uczniami, jednak jej treść różni się od tej przytoczonej przez Marka. w. 11n. W tym miejscu Marek przytacza nam po prostu dwa powiedzenia: pierwsze było już niewątpliwie obecne w tradycji, być może nawet od samego początku było związane z istotą samego opowiadania (por. Mt 19, 9), ale można także przypuszczać, że krążyło wyizolowane z konkretnego kontekstu (por. Mt 5, 32, wers przedstawiający formę chyba najbliższą oryginalnej, oraz Łk 16, 18); drugie znajduje się tylko u Marka i zakłada, że również kobieta miała prawo domagać się rozwodu od męża, norma ta jednak była niezgodna z żydowskim prawodawstwem (i być może dlatego w manuskryptach pojawiają się próby lekkich zmian, by pogodzić tekst z żydowską mentalnością) i jest owocem zastosowania pierwotnego powiedzenia do nowego środowiska, kulturalnie i społecznie różnego, jakim mógł być rzymsko-hellenistyczny krąg chrześcijan, do których Marek się zwracał. W odniesieniu do pierwszego powiedzenia zauważamy jeszcze dwie różnice w porównaniu z Mt 19, 9. Nade wszystko Marek nie wspomina o wyjątku wzmiankowanym przez Mateusza („oprócz przypadku nierządu"), dość trudnym do zinterpretowania ze względu na różne znaczenia, jakie może przyjąć grecki termin porneia. Prawdopodobnie Mateuszowy dodatek odzwierciedla późniejsze dyskusje - przypuszczalnie w ramach wspólnoty pochodzenia żydowskiego, skłonnej raczej do kazuistyki - powstające w związku z potrzebą rozwiązania szczególnych sytuacji w świetle nowego orędzia ewangelicznego. Także Marek ze swej strony przedstawia w w. 11 pewien dodatek w porównaniu z Mt 19, 9: „też cudzołoży" (to znaczy w stosunku do pierwszej żony). I ten szczegół wykracza poza normę żydowską, zgodnie z którą mężczyzna był odpowiedzialny za cudzołóstwo w stosunku do męża kobiety, z którą się złączył.

Znaczenie teologiczne

Wciąż trwa długie pouczenie Jezusa na temat pójścia za Nim. Obecnie wykład staje się bardziej szeroki i dotyka wielkiego tematu małżeństwa, które wcale nie było obojętne w perspektywie bycia Jego uczniem. Po końcowej wstawce w ww. 13-16 zostanie z kolei poruszony temat dóbr tego świata (ww. 17-33). W przypowieści o zaproszeniu na ucztę weselną, będącą symbolem królestwa, bogactwo i małżeństwo są rzeczywiście przywołane jako powody odrzucenia zaproszenia (por. Łk 14, 18-20). W tym fragmencie zostaje zarysowana, w świetle słowa Jezusa, postawa wspólno-ty wobec sposobu, w jaki powinien rozumieć małżeństwo ten, kto chce iść za Nim. Dzięki temu odkrywa na nowo jego głębokie, autentyczne znaczenie, które Bóg chciał mu nadać „od początku", a które teraz można przeżywać w Chrystusie: człowiek może obecnie kochać tak, jak On nas umiłował (por. J 15, 12), z taką samą wiernością, jak to czyni Bóg. Fragmentu tego nie można rozumieć jako ogłoszenia na nowo jakiegoś prawa. Przeciwnie, jest to jedno z najpotężniejszych orędzi Ewangelii, czyli miłości Boga ofiarowanej człowiekowi w Jezusie. Jezus jest w drodze do Jerozolimy, gdzie kończy się Jego ziemska egzystencja, otoczony przez tłum (w. 1). Ten tłum, który często pojawia się w Ewangelii i nie utożsamia się jeszcze ani z wyznawcami, ani z przeciwnikami Jezusa, oznacza świat, który wciąż nie podjął decyzji co do Jego słowa, choć pozostaje na nie otwarty. Również do niego skierowane jest Jezusowe wezwanie, wobec którego żaden człowiek nie może przejść obojętnie (por. 8, 35-38). Sąd i wyzwolenie Jezusa są adresowane do wszystkich ludzi, którzy nie mogą pozostać na zawsze anonimowym tłumem. Jego nauczanie, tutaj ponownie przypomniane, ma na celu ukierunkowanie ich w stronę królestwa i uczynienie Jego uczniami. Im bowiem została wprost objawiona wielka tajemnica małżeństwa, która bez Jego światła pozostaje niezrozumiała. Jednak uczniowie wciąż nie będą rozumieć, co poświadcza nam Mateusz. Dojdą bowiem do wniosku: „Jeżeli tak ma się sprawa między mężem a żoną, to lepiej wcale nie zawierać małżeństwa" (Mt 19, 10). Przeciwnicy Jezusa podchodzą do Niego, aby wystawić Go na próbę, i pyta-ją Go, czy rozwód jest dozwolony. Prawo go dopuszczało (por. w. 4; Pwt 24, 1), ale z mniej lub bardziej surowymi obostrzeniami, w zależności od interpretacji różnych rabinów. Jedni mówili, jak rygorystyczny rabin Szammaj, że rozwód jest dozwolony wyłącznie w przypadku cudzołóstwa; inni, jak ci ze szkoły rabina Hillela, uważali za wystarczający do rozwodu jakikolwiek powód, nawet na przykład zwykłe przy-palenie jedzenia w garnku. Jeszcze inni, jak ci z Qumran, którzy oczekiwali bliskiego przyjścia królestwa, absolutnie nie dopuszczali rozwodów. Prawo Mojżeszowe w każdym razie go dopuszczało (ww. 3-4). Była w nim troska o uregulowanie praktyki rozwodów, tak by również chronić słabszą osobę, czyli kobietę, przed arbitralnymi decyzjami mężczyzny, który całkowicie do-minował w umowie małżeńskiej. Tylko on bowiem mógł dać albo nie kobiecie dokument rozwodu. Prawo jest jednak zarazem ratyfikacją prawa silniejszego, czyli mężczyzny, który w następstwie „kupna" żony na mocy prawidłowego kontraktu i wymiany dóbr dysponuje nią i ma władzę nad nią jak nad każdą inną rzeczą będącą jego własnością lub przez niego zakupioną. Rozwód jest jednak potwierdzeniem nie tylko dominacji silniejszego, ale wręcz dominacji „najsilniejszych" spośród mężczyzn, czyli bogatych. W starożytnych czasach ci ostatni, zgodnie ze sposobem myślenia, w którym kobieta jest posiadanym przedmiotem, mogli pozwolić sobie nie tylko na rozwód, lecz także na poligamię. Ubodzy natomiast nie mieli środków i nie było ich na to stać. Jezus celowo omija problem warunków dopuszczalności rozwodu, przywołując prawdziwy sens przykazania Bożego, wbrew wszelkim ludzkim zwyczajom, nawet zatwierdzonym przez prawo, jak w 7, 8nn. W rzeczywistości bowiem tolerancja Mojżesza (w. 4) wcale nie usprawiedliwia rozwodu. Jest to wręcz prawne potępienie zatwardziałości serca (w. 5) ludu, który nie chce i nie potrafi zaakceptować Bożego porządku. Zatwardziałość serca oznacza zamknięcie się człowieka na Boga, który objawił się jako miłość już w ST i definitywnie przybrał oblicze naszego brata w Jezusie. Ta zatwardziałość serca przejawia się w egoistycznym zamknięciu się, nasyconym posiadaniem siebie i innych, wykluczającym jakąkolwiek możliwość przyjęcia Boga takim, jakim jest, to znaczy jako miłość i dar, do naszego życia i do codziennej egzystencji. Wielkim cudem, którego Chrystus dokonuje w swojej wspólnocie - niemożliwego dla ludzi i przynoszącego Jego zbawienie (ww. 27. 26) - jest właśnie uzdrowienie jej z tej zatwardziałości serca, która nie tylko stanowi owoc złej woli, ale wy-obraża również naturalny stan człowieka, który nie potrafi stracić swojego życia, aby je ocalić (por. 8, 35). Jego serce musi zostać uwolnione od osądów prawa i władzy, które stają się narzędziami posiadania i dominacji (zakwas faryzeuszów i Heroda - 8, 15). Tak odnowiony człowiek jest w stanie przyjąć i przeżywać miłość Boga, który się daje, jako zdolność do odnawiania się w Jezusie. Tylko w wierze jako darze miłości Boga, który wyszedł nam naprzeciw w ciele swego Syna, możliwe jest rozumienie i przeżywanie głębokiego znaczenia małżeństwa. Małżeństwo w drodze za Chrystusem jest darem z siebie i z własnego życia, darem, który je ocala (8, 35), jest nową rzeczywistością tej miłości, która nigdy nie zazna zachodu (por. 1 Kor 13, 8). Taki był początkowy plan Boga, który stwarzając człowieka jako mężczyznę i kobietę (w. 6; Rdz 1, 27), rozumiał małżeństwo jako najwyższy wyraz jedności i miłości: jedność dwóch osób („są jednym ciałem", w. 8b; Rdz 2, 24), przewyższającą każdą inną, nawet najściślejszą więź (w. 7a). Tutaj Jezus przyjmuje z góry, że miłość odbudowuje jedność człowieka. Jeśli taki jest Boży plan, to człowiek nie może sobie bezkarnie pozwalać na jego łamanie, gdyż w przeciwnym razie niszczy samego siebie. Warto zauważyć, że także tutaj, podobnie jak na innych miejscach, Jezus zadowala swoich przeciwników, którzy chcieli Go wystawić na próbę (w. 2). Jego odpowiedź jest bowiem rzeczywiście przeciw prawu dopuszczającemu rozwody, w imię czegoś, co było „od początku stworzenia" (w. 6). Jezus w ten sposób potępia niejednoznaczność prawa, którym się manipuluje na rzecz dominacji i przeogromnej władzy silniejszego, a zarazem ogłasza początek nowego czasu. Wraz z Nim nastała godzina przywrócenia doskonałego porządku, takiego, jaki był na początku w planie Boga i jaki ma nastać na końcu, kiedy stworzenie powróci w Bogu do swego początku. Jezus w rzeczywistości, tak jak we wszystkich sporach, nie odpowiada na pytanie przeciwników, ale przesuwa temat dyskusji, dokonując skoku jakościowego i otwierając nowy horyzont, w którym Jego osoba kwestionuje obszar najgłębiej zakorzenionych ludzkich tradycji, po którym przeciwnicy poruszali się bardzo pewnie. Nie odpowiada na zagadnienia dotyczące prawa, lecz z niesłychaną władzą (por. 1, 22) przedstawia siebie jako początek nowego czasu dla człowieka. Głosi zatem orędzie ewangeliczne: w Nim jest radosna wieść, że zostało zapoczątkowane obiecane królestwo, nowe stworzenie, gdzie rozszerza się owa wolność człowieka, która była od samego początku, czyli przed rozdarciem spowodowanym przez grzech. Stwierdzenie Jezusa ma zatem wartość wyraźnie chrystologiczną: w Jezusie stworzenie powraca do swego początku, czyli do samego Boga, który jest jego celem bez końca, a to, co wcześniej było niemożliwe dla człowieka ze względu na zatwardziałość serca, teraz jest możliwe w darze Boga. Na tej świadomości opierają się praktyka monogamiczna, którą Marek tutaj potwierdza, oraz pozytywna koncepcja małżeństwa, którą wspólnota tu odkrywa. Jak widać, nie chodzi o prawo zakazujące rozwodów, ale o coś głębszego. Chodzi o radosne orędzie, że teraz już miłość jest możliwa w swej nieskazitelności i że w Jezusie całkowicie spełnia się to przymierze między Bogiem i Jego ludem, którego stworzenie było obietnicą. Sama dwupłciowość człowieka, jako mężczyzny i kobiety, nabiera w całości pozytywnego charakteru jako znak i realizacja przymierza między Bogiem żywych a Jego ludem. Warto zauważyć, że już w ST Bóg był nazywany Małżonkiem swego ludu, a lud niewierną małżonką, którą prorocy określali mianem cudzołożnicy. „W domu" Jezus daje swoim uczniom dodatkowe wyjaśnienie (w. 10). To wyjaśnienie „w domu", czyli w Kościele, rozumianym jako przestrzeń wolności i wzajemnego daru, staje się okazją do zadeklarowania pełnej emancypacji kobiety. Nabiera ona swej prawdziwej godności i równości z mężczyzną. Chodzi o wyjaśnienie, którego potrzebuje Kościół Marka znajdujący się w innej sytuacji niż istniejąca w Palestynie w czasach Jezusa. W świecie rzymskim bowiem także kobiety mogły się rozwodzić, jak to wyraźnie wynika z w. 12. Dlatego zostaje powtórzona lekcja, że w Kościele rozwód i kolejny ślub, zarówno w przypadku mężczyzny, jak i kobiety, są cudzołóstwem (ww. 11-12). Inne są praktyczne rozwiązania pastoralne, jakie proponują Paweł i Mateusz, zawsze dla dobra wiary, odpowiednio w 1 Kor 7, 10-16 i Mt 19, 9. Kobieta i mężczyzna są równi: nie ma już mężczyzny ani kobiety (Ga 3, 28) jako podziału i pod-porządkowania, ponieważ oboje potrafią zrozumieć, że druga osoba nigdy nie powinna być przedmiotem posiadania. Nie można pobłażać swojej żądzy panowania nad współmałżonkiem, jak to wcześniej zostało powie-dziane o innych osobach (9, 35) i jak później będzie powiedziane o dobrach tej ziemi (ww. 17-27). Warunkiem miłości i pójścia za Jezusem nie jest posiadanie, ale danie życia, jeśli chce się je wyzwolić (8, 35). Człowiek realizuje się nie przez dominowanie czy posiadanie. Obecnie wreszcie zostało zapoczątkowane królestwo Boga, które nie jest już podporządkowane prawu i panowaniu, ale miłości i służbie. Ważne jest nie kupowanie i posiadanie, ale dawanie i bycie dla drugich. W tym sensie można zrozumieć to, co mówi Paweł: „Niech więc ci, którzy mają żony, tak żyją, jakby ich nie mieli" (1 Kor 7, 29). W pójściu za Chrystusem jako negacji wszelkiego panowania i ucisku oraz afirmacji miłości i wzajemnego daru życia małżeństwo staje się wyrazem i realizacją królestwa: wielką tajemnicą miłości Chrystusa do swego Kościoła (por. Ef 5, 32), czyli wiecznego przymierza Boga ze swym ludem. Małżeństwo powinno być widzialnym i konkretnym przejawem tej miłości, która pochodzi od Boga, a zatem wolna od wszelkiego osadu „posiadania" nigdy nie zaznaje zachodu (por. 1 Kor 13).

Lektura tekstu (ww 13-16)

w. 13: przynoszono do Niego: być może należy zakładać, że za tym epizodem Jezusa kryje się żydowski zwyczaj przynoszenia dzieci do nauczy-cieli Pisma, aby otrzymały od nich błogosławieństwo w wigilię Jom Kippur, Dnia Pojednania; por. także tutaj w w. 16 dokładną wzmiankę o błogosławieństwie udzielonym przez Jezusa dzieciom wraz z typowym gestem nałożenia rąk. Dzieci te mogły być w różnym wieku, od wczesnego dzieciństwa do dwunastu lat; w Łk 18, 15 użyty tam termin oznacza wyłącznie niemowlęta lub malutkie dzieci; aby je dotknął: Marek używa czasami tego czasownika na określenie działania Jezusa podczas uzdrawiania chorych (por. notę do 5, 27). Błogosławieństwo Jezusa nad dziećmi staje się zatem znacznie wymowniejszym spotkaniem niż zwyczajnym gestem rytualnym; uczniowie stanowczo tego zabraniali: uczniowie interweniują, aby uniknąć zbytniego rozgłosu z powodu obecności Jezusa (por. 9, 30) albo - co chyba bardziej prawdopodobne, skoro Jezus przemawia już pośrodku tłumu - aby nie pozwolić ludziom zachowywać się wobec Niego jak wobec nauczycieli Pisma, którzy mieli zwyczaj przyjmować dzieci i je błogosławić. w. 14: oburzył się: w interwencji uczniów Jezus dostrzega ich niezdolność zrozumienia znaczenia obecności dzieci, jak to wyjaśniają następne wersety, i stąd jego silna wewnętrzna reakcja. Tym tłumaczy się użycie tak mocnego czasownika (por. podobne terminy także w 1, 41; 3, 5; 8, 12; por. również notę do 1, 41); pozwólcie dzieciom...: zdanie Jezusa brzmi jak napomnienie skierowane do uczniów i jak objawienie fundamentalnej prawdy dotyczącej królestwa Bożego, które można zrozumieć tylko wówczas, jeśli się ma tę prostą wewnętrzną gotowość, która uzdalnia do przyjęcia wielkiego daru, co w sposób naturalny pokazują dzieci. Następny werset podaje tę samą zasadę w jeszcze jaśniejszej formie, uściślając, że nie można wejść do królestwa Bożego, jeśli się go nie przyjęło z radosną prostotą jako dar; nie przeszkadzajcie im: ten czasownik znajduje się także w tekstach chrzcielnych w Dziejach Apostolskich (por. 8, 36; 10, 47; 11, 17), w pytaniu zawartym w dawnym obrzędzie chrztu - „Co przeszkadza temu kandydatowi w przyjęciu chrztu?" - i w innych pismach chrześcijańskich tamtych czasów. Sugeruje nam to jakąś relację między tym fragmentem a praktyką chrzcielną w pierwszych wspólnotach, przede wszystkim w przypadku dzieci; należy królestwo Boże: grecki tekst jest oszczędny w słowach i zarazem bardzo wyrazisty; czasownik „należeć" został tu użyty w znaczeniu: „być uczynionym dla", „być gotowym na", „być przeznaczonym do"; podkreśla się zatem nie aspekt posiadania lub własności, lecz - wręcz przeciwnie - odczuwania potrzeby i umiejętności przyjmowania czegoś jako daru. Por. notę do 1, 15 odnośnie do treści teologicznej wyrażenia „królestwo Boże". w. 15: nie wejdzie do niego: por. notę do 9. 43 . w. 16. Trzy czasowniki z tego wersetu wyrażają wspaniałą czułość Jezusa i starotestamentowe znaczenie nałożenia rąk oraz błogosławieństwa, dwóch gestów ukazujących zbawczą obecność Boga i powierzenie zadania bycia współpracownikami w dziele zbawienia pośród ludzi.
 

Znaczenie teologiczne

Scena ta jakby w fotograficznej migawce przedstawia żywy i autentyczny rys osobowości Jezusa. Służy ona ewangeliście, aby jeszcze konkretniej wskazać, że jeśli się chce iść za Chrystusem, trzeba przyjąć postawę służby i ubóstwa i w niej trwać. Jego królestwo należy tylko do tych, którzy są jak dzieci. Po ludzku rzecz biorąc, są one pozbawione uzdolnień i pozytywnych przymiotów; znajdują się w sytuacji, od której człowiek ucieka, ponieważ postrzega ją jako przekleństwo, i przeciw której kieruje całą swoją aktywność na rzecz samorealizacji. W tym fragmencie schodzimy więc do korzeni tego wymogu, który został ogłoszony we wszystkich poprzednich perykopach. Stanowi on niejako ich streszczenie w formie inscenizacji, mającej następnie otworzyć drogę do kolejnego epizodu, który mówi o relacji między posiadaniem a chodzeniem za Jezusem (ww. 17-31). Nie tylko osób lub rzeczy nie powinno się posiadać, ale nawet samych siebie, natomiast trze-ba umieć uczynić dar z własnego życia, aby otrzymać dar życia! Do Jezusa zostają przyprowadzone dzieci, aby Ten je „dotknął" (w. 13a). Dzieci, właśnie ze względu na swe negatywne przymioty, podobnie jak różni chorzy i wykluczeni, mają swobodny dostęp do Jezusa, mogą być dotykane przez Niego i same Go dotykać. Odnośnie do szczególnego znaczenia dotykania, będącego konkretnym i potężnym wyrazem wiary, zobacz epizod z kobietą cierpiącą na krwotok (5, 21-43). Uczniowie jednak zabraniają im (w. 13b). Postawie ufnej wolności dzieci przeciwstawia się postawę dorosłych, którzy przez nikogo nieproszeni podejmują się obrony prestiżu Jezusa. Być może jednak uczniowie nieświadomie wykorzystują natarczywość tych maluchów jako pretekst, aby przypisać sobie prerogatywę bycia jedynymi, którzy mają prawo być z Jezusem. W każdym razie ten dziecięcy i radosny harmider wokół Niego wydał im się czymś niegodnym Nauczyciela, który nie był przecież byle kim. W praktyce więc zupełnie nie zrozumieli lekcji, jakiej Jezus im udzielił w 9, 36nn. Wobec takiej postawy uczniów Jezus „oburzył się" (w. 14a). Jest to rzadkie słowo, ale interesujące z racji swojego realizmu i głębokiego znaczenia. Jezus wcześniej oburzył się na faryzeuszów, którzy w imię prawa nie przyjęli Go, a nawet chcieli Go zabić (3, 5n), podobnie jak wobec trędowatego, który był przez prawo wykluczony ze społeczeństwa (1, 41-43). To oburzenie Jezusa w najbardziej realistyczny i prawdziwy sposób wskazuje na Jego reakcję wobec odrzucenia Ewangelii. To surowy wyrok potępienia, jaki ściąga na siebie każdy, kto odrzuca Jego przesłanie. Analogicznie w tej scenie: na uczniów, którzy nie przyjmują dzieci, spada sąd Boży. Odrzucają oni bowiem Boga, gdyż Jezus mówi: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w moje imię, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał" (9, 37; por. Mt 25, 40. 45). Królestwo należy właśnie do dzieci (w. 14b). One narodziły się na nowo z wysoka (J 3, 7), odkąd Jezus - kamień odrzucony, który stał się kamieniem węgielnym (12, 10) - utożsamił się z nimi, jak wyraźnie stwierdza się w 9, 35nn. Do nich należy Boża przyszłość, ponieważ są całkowicie niedoświadczone, po-zbawione wszelkich innych zabezpieczeń, praw i roszczeń, rzeczywiście nie posiadają niczego, nawet własnego „ja" - podczas gdy przywiązanie do tego ostatniego jest powszechnym grzechem każdego człowieka, który nie potrafi stracić swego życia, aby je ocalić (por. 8, 35). Jeśli mamy na uwadze tę sytuację dzieci, zdajemy sobie wówczas sprawę, że danie życia jest obiektywnym warunkiem nieposiadania niczego, a w znaczeniu pozytywnym polega na przyjęciu daru Boga (w. 15; 9, 37). Być może dawanie jest w rzeczywistości umiejętnością otrzymywania. Kochać bowiem znaczy przyjmować miłość Boga, który nas umiłował jako pierwszy (por. 1 J 4, 19). Dzieci, ponieważ nie mają nic do dania, ale wszystko mogą otrzymać, są ostatnimi. Odpowiadają więc wymogowi bycia uczniem i jako jedyne są w stanie przyjąć królestwo i złożyć całą swą ufność w Bogu, zwracając się do Niego: „Abba", Ojcze. Tak można rozumieć powiedzenie Jezusa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś to przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś tym, którzy są jak małe dzieci" (Mt 11, 25). Ich życie, całkowicie uzależnione od innych, zostaje odzyskane. Dla nich bowiem przeznaczona jest szczęśliwość królestwa. Zaliczają się wszak do kategorii ubogich i uciśnionych, którym w Jezusie dana jest wolność i bogactwo królestwa (por. Łk 6, 20b; Mt 5, 3-10). Skończyło się bowiem pokolenie możnych, którzy oddają bałwochwalczą cześć światu, albo despotów, którzy oddają cześć samym sobie, a na ziemi ukazuje się odkupienie i miłość, które Bóg obiecał naszym ojcom (Łk 1, 51-55). Dzieci znajdują się w sytuacji braku jakiejkolwiek ludzkiej nadziei, w sytuacji, w której uwidacznia się cała ich niemoc. I właśnie to ich położenie bez wyjścia zostaje przez Boga odwrócone na ich korzyść. Z Boskim namaszczeniem i autorytetem, wyrażonym w słowach: „Zapewniam was", Jezus stwierdza, że: „Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego" (w. 15). Królestwo bowiem jest obecne w Nim, który się utożsamił z ostatnimi, czyli z dziećmi. Dzieci rzeczywiście spełniają warunki konieczne, aby iść za Chrystusem: niczego nie posiadają, nawet samych siebie (por. 8, 35). W tym wersecie podkreśla się ponadto, że królestwo nie może być ani pozytywnie chciane, ani budowane ludzkimi siłami. Jest ono po prostu darem, który się przyjmuje od wiernego Boga, wyzwalającego ubogich. W tym sensie królestwo jest już dla nich obecne. Jest ono jednak również nowym wymiarem, który się przed nimi otwiera i do którego mogą wejść. Pozostaje zatem także perspektywa przyszłości, która będzie dla nich inna, radykalnie inna. Królestwo jest dostępne tylko dziecku właśnie ze względu na jego absolutne ubóstwo i biedę, obrazujące nagą prawdę o człowieku, odartym ze złudzeń przed sobą samym i przed Bogiem. Mamy tu do czynienia z jednym z najbardziej radykalnych ujęć daru wiary i królestwa, które jest właściwe Bogu: uczniowie są wezwani, aby zrezygnować z fałszywej afirmacji samych siebie i przyjąć je oraz wejść do niego. Byle tylko spełniali odpowiednie warunki - nie te pozytywne, ale właśnie negatywne, które są typowe dla dziecka. Bunt człowieka przeciwko tym warunkom nieuchronnie rozbija się o mur śmierci, natomiast interwencja Boga kruszy śmierć i daje życie, ponieważ Bóg pozostaje wierny. Pójście za Chrystusem jest możliwe dla tego, który zostawił wszystko, w tym także swoje własne życie. Nieposiadanie samych siebie jest tego podstawowym warunkiem. Zostaje więc zradykalizowane pouczenie o byciu uczniem dane w 8, 35. Pójście za Jezusem jest możliwe tylko dla dzieci, ponieważ one nie dysponują sobą i nie zachowują swojego życia dla siebie. Kto bowiem chce je ocalić, ten je straci! One są otwarte na nowość. Patrzą na nią zawsze ochoczo i są gotowe przyjąć ją z zachwytem. Są jak czyste, jeszcze niezabrudzone innymi troskami lustro, w którym Jezus, ludzkie oblicze Boga, może się przeglądnąć. Stąd ich radość, która powinna być charakterystyczna dla ucznia, człowieka nowego, będącego żywym obrazem Pana życia. Na końcu opowiadania, w geście analogicznym do tego z 9, 36, Jezus przygarnia dzieci. Im dane jest błogosławieństwo królestwa, czyli sam Bóg w człowieczeństwie Jezusa.

 

Tekst: liturgia.wiara.pl, Medytacja: Wons; Komentarz: S. Fausti, Wspólnota czyta Ewangelię według św. Marka, ss. 476-478.490-491.

 

27. Niedziela zwykła, rok B, 2024.10.06

 

 

25 Niedziela zwykła, rok B, 2024.09.22

 

PIERWSZE CZYTANIE

Mdr 2, 12. 17-20

Jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim

Czytanie z Księgi Mądrości

Bezbożni mówili: «Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszemu działaniu, zarzuca nam przekraczanie Prawa, wypomina nam przekraczanie naszych zasad karności. Zobaczmy, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zgonie. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z rąk przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony».     Oto słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY

Ps 54 (53), 3-4. 5. 6 i 8 (R.: por. 6b)

Refren: Bóg podtrzymuje całe moje życie.

Wybaw mnie, Boże, w imię Twoje, *

mocą swoją broń mojej sprawy.

Boże, słuchaj mojej modlitwy, *

nakłoń ucha na słowo ust moich.    Refren.

Bo powstają przeciw mnie pyszni, *

gwałtownicy czyhają na moje życie.

Nie mają oni Boga *

przed swymi oczyma.  Refren.

Oto mi Bóg dopomaga, *

Pan podtrzymuje me życie.

Będę Ci chętnie składać ofiarę *

i sławić Twe imię, bo jest dobre. Refren.

 

DRUGIE CZYTANIE

Jk 3, 16 – 4, 3  Źródłem niepokojów jest nieład wewnętrzny

Czytanie z Listu Świętego Jakuba Apostoła

Najmilsi:

Gdzie zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Mądrość zaś zstępująca z góry jest przede wszystkim czysta, dalej – skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój.

Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.   Oto słowo Boże.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Por. 2 Tes 2, 14

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Bóg wezwał nas przez Ewangelię,

abyśmy dostąpili chwały Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

EWANGELIA

Mk 9, 30-37 Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

30Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. 31Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». 32Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.

33Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» 34Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.

35On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». 36Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: 37«Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».   Oto słowo Pańskie.

 

MEDYTACJA    STAWAĆ SIĘ PROSTYM I SKROMNYM JAK DZIECKO

O co proszę? O umiłowanie cnoty dziecięcej prostoty i skromności.

               Przysłucham się rozmowie Jezusa z uczniami. Uprzedza ich, że będzie cierpiał, że zostanie zabity, a potem zmartwychwstanie. Zobaczę zaskoczenie i zakłopotanie na twarzy apostołów. Nie rozumieli mowy Jezusa i z lęku ją przemilczeli (ww. 30-32).

               Przywołam z historii życia trudne doświadczenia, zranienia doznane od ludzi, których sensu do dzisiaj nie rozumiem. Czy potrafię o tym rozmawiać z Jezusem? Czy są takie trudne tematy w moim życiu, których boję się z Nim poruszać? Jeśli tak — to dlaczego?              

               Zwrócę uwagę na wielki kontrast między słowami Jezusa, który mówi o swoim poniżeniu, a zachowaniem uczniów, którzy kłócą się o to, kto z nich jest największy (ww. 31.34).

               Popatrzę na siebie i moje dotychczasowe kroczenie za Jezusem. Czy potrafiłem dla Niego ryzykować poniżenie, niepopularność i odrzucenie? Czy nie ma we mnie tendencji do szukania siebie i wywyższania kosztem innych? Jakich postaw wstydzę się przed Jezusem najbardziej? Powiem Mu o tym.

               Jezus wyjaśnia mi, na czym polega droga do prawdziwej wielkości w życiu: stać się ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich (w. 35). Jakie przeżycia wywołuje we mnie ta wypowiedź Jezusa?

               Wejdę w konkretne sytuacje mojego życia. Czy potrafię wyobrazić sobie siebie jako ostatniego i usługującego w znanych mi zajęciach i pośród osób, z którymi żyję na co dzień? Co budzi we mnie największy opór? Czy są takie prace i posługi, których się wstydzę, osoby, z którymi nie chciałbym żyć i pracować w jednej wspólnocie?

               Będę kontemplował Jezusa, który obejmuje ramionami małe dziecko (ww. 36-37). Będę Go błagał, aby pomógł mi kształtować w sobie prostotę, pokorę i pełną uległość wobec Jego woli. Rzucę się w Jego ramiona, modląc się Psalmem 131.

 

KOMENTARZ

B) PRZEZ GALILEĘ: 9, 30-50 46. Druga zapowiedź śmierci i zmartwychwstania (Mk 9, 30-32; por. Mt 17, 22n; Łk 9, 43b-45)

1. Prezentacja tekstu

Ta druga część rozdz. 9, którą Marek umieszcza w ramach podróży Jezusa do Jerozolimy przez Galileę, składa się niemal w całości z powiedzeń, które tutaj zostały zebrane i uporządkowane przez ewangelistę w postaci pouczeń dla uczniów (w. 31a). Być może tłumaczy się to także faktem, że tradycja nie oferowała innych informacji na temat tej fazy wędrówki Jezusa. Marek szczególnie podkreśla prywatny charakter tego momentu, powracając do linii sekretu mesjańskiego w sposób jeszcze szerszy niż zwykle. Zaleca bowiem nie przekazywać żadnej informacji o samej podróży (w. 30). W taki kontekst zostaje wstawiona druga zapowiedź męki i zmartwychwstania, otwierająca tę krótką sekcję. W porównaniu z dwiema innymi zapowiedziami (por. 8, 31 i 10, 32c-34) ta jest zredukowana do samej istoty. Dlatego też uważa się ją za najbliższą słowom wypowiedzianym przez Jezusa. O ile tłumy zupełnie nie są informowane o tych rzeczach, gdyż za bardzo zajmują je inne wyobrażenia co do Mesjasza, o tyle uczniowie, do których Jezus mówi przecież otwarcie (por. 8, 32), coraz bar-dziej okazują się nieprzygotowani i skonsternowani wobec takiej perspektywy (por. 8, 32n; 9, 32; 10, 32). Za pomocą typowych dla siebie wyrażeń - w linii sekretu mesjańskiego albo podkreślając niezrozumienie i lęk uczniów - Marek usilnie stara się uwydatnić radykalną niezdolność człowieka pozostającego w swojej ziemskiej logice do zrozumienia planu Bożego i urzeczywistnienia go na drodze wskazanej przez Jezusa.

30. Wyszli stamtąd i przechodzili przez Galileę, lecz On nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział. 31. Uczył bowiem swoich uczniów i mówił im, że Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach powstanie z martwych. 32. Uczniowie jednak nie rozumieli tych słów, lecz bali się Go pytać.

2. Interpretacja tekstu

w. 30: Wyszli stamtąd: to znaczy z regionu, gdzie nastąpiło przemienienie Jezusa. Jest to stereotypowa forma Marka (por. podobne wyrażenie w 7, 24, identyczne w 10, 1). w. 31. Wspomnieliśmy już o większej zwięzłości tego sformułowania w porównaniu z tymi, które znajdujemy w innych dwóch zapowiedziach; będzie wydany w ręce ludzi: uważamy, że Marek chce tutaj poczynić aluzję nie tyle do czyjegoś (Judasza) szczególnego działania, ile raczej do spełnienia się Bożego planu przez rzeczywiste wy-darzenia ludzkie; por. bardzo podkreślone u Marka znaczenie teologiczne czasownika „wydawać" w nocie do 14, 10; termin ten znajdziemy także w trzeciej zapowiedzi (por. 10, 33); oni go zabiją, lecz [...] powstanie z martwych: we wszystkich trzech zapowiedziach powracają te dwa czasowniki; drugi jest typowy dla orędzia paschalnego (por. notę do 16, 6); o pierwszym zob. notę do 8, 31 („zostanie zabity"); po trzech dniach: ta sa-ma formuła jest także w dwóch pozostałych zapowiedziach.

3. Znaczenie teologiczne

Jesteśmy przy drugiej z trzech zapowiedzi męki i zmartwychwstania, które charakteryzują drogę do Jerozolimy (8, 31; 9, 31; 10, 33n). Na ogół nazywa się je po prostu zapowiedziami męki. Wolimy jednak określić je jako zapowiedzi męki i zmartwychwstania, gdyż w ten sposób jesteśmy bardziej wierni przesłaniu ewangelicznemu, które wprawdzie samo w sobie bardziej rozwodzi się nad męką, jednak znajduje swój punkt kulminacyjny i znaczenie właśnie w zmartwychwstaniu. Cała Ewangelia ma podobnie jak przypowieści strukturę opartą na kontraście, gdzie wszystko zmierza do pozytywnego wyniku, choć jest on opisany krótko, podczas gdy liczne udręki poprzedzające ten skutek są przedstawiane znacznie obszerniej (por. rozdz. 4). Prawdę mówiąc, te dwa aspekty tworzą jeden niepodzielny fakt. Gdyby ktoś analizował tylko jeden z nich, nie uchwyciłby znaczenia Ewangelii Jezusa Chrystusa. Jeśli rozważa się mękę bez zmartwychwstania, dochodzi się do religijności ślepo desperackiej i masochistycznej; jeśli rozważa się zmartwychwstanie bez męki, uzyskuje się religijność bezrozumnie entuzjastyczną lub triumfalistyczną. Chodzi o dwa bardzo powszechne przeciwstawne błędy, które nie pozwalają nam uchwycić całkowitego sensu naszej wiary. Świadomość, że „Syn Człowieczy przyszedł, aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu" (por. 10, 45), implikuje zarazem poznanie mocy Jego zmartwychwstania (por. Flp 3, 10). „Jeśli zaś Chrystus nie zmartwychwstał, to próżne jest nasze głoszenie i próżna jest wasza wiara" (1 Kor 15, 14) — mówi Paweł. Zatem choć w porządku czasowym najpierw jest męka, to jednak prymat przysługuje zmartwychwstaniu, w którym męka nabiera swego szczególnego znaczenia. Po wyraźnym uświadomieniu sobie swego losu Syna Człowieczego i objawieniu go swoim uczniom Jezus wyrusza w drogę i zaczyna podróż, która zaprowadzi Go do Jerozolimy. Jego wędrówka, która wcześniej odbywała się w nieokreślonym bliżej terenie, teraz ma jasny cel. jego przejście i Jego posługiwanie powinny pozostać ukryte (w. 30). Dostrzega się w tym wymogu zarówno niebezpieczną sytuację, w której Jezus się znajdował z powodu swoich starć z ludźmi prawa i władzy (por. 3, 6), jak i Jego strategię, różną od tej przyjętej przez zelotów. On bowiem chce unikać łatwego i niejednoznacznego entuzjazmu związanego z pewnym typem mesjanizmu. Marek chętnie podkreśla to ukrycie, używając go jako sztuczki literackiej, by zwrócić uwagę czytelnika na znaczenie i wzniosłość objawienia, które przekazuje Jezus i którego nie będą rozumieć uczniowie (por. w. 32). On bowiem objawia się nam jako Syn Człowieczy wypełniający plan Boży w sposób tajemniczy i niepojęty dla człowieka, który go odrzuca. On nie jest chwalebnym i potężnym Mesjaszem, którego wszyscy oczekują, ale Mesjaszem pokornym, który podąża drogą Sługi Jahwe i właśnie jako Sługa umiera zabity, objawiając dopiero w śmierci swoją tajemnicę. Nie dziwi więc, że uczniowie tego nie będą rozumieć. Zrozumienie tego i zaakceptowanie jest największym darem Boga, darem wiary. Uczniowie otrzymają go dopiero po wydarzeniu Paschy, kiedy Duch Zmartwychwstałego otworzy im oczy i serca. jednak już teraz Jezus przedstawia tę rzeczywistość, którą dopiero później uczniowie zrozumieją i będą przeżywać. Jezus bowiem, od 8, 27, zaczął pouczać wyłącznie swoich uczniów o znaczeniu swojej osoby i swojej posługi. Teraz kontynuuje swoje nauczanie (w. 31a: „uczyć" w czasie imperfectum oznacza czynność ciągłą, kontynuowaną!). O ile w pierwszej części stale była mowa, że Jezus nauczał, nie podając treści Jego nauczania, chyba że pod zasłoną przypowieści i enigmatycznych dysput, pobudzając ciekawość czytelnika, o tyle w tej drugiej części podaje się otwarcie słowo (por. 8, 32), czyli przedmiot Jego nauczania. Chodzi o fundamentalne orędzie chrześcijaństwa, do którego kontemplacji Marek pragnie doprowadzić swojego czytelnika. To nauczanie może wypływać tylko od samego Chrystusa, który poucza swoją wspólnotę. Marek nie próbuje uczyć, chce natomiast zniknąć za osobą prawdziwego Nauczyciela, którym jest Jezus, i pozwolić, aby to On nauczał, wprowadzając między Nim a Jego uczniami ścisłą relację Nauczyciel - uczeń, gdzie tylko On jest Mistrzem, który stale naucza swoich uczniów. Wszyscy powinni być na swoim miejscu, nie zamieniając ról, jak to próbował zrobić reprezentujący każdego z nas Piotr (8, 32n), który chcąc zająć miejsce Jezusa, stanąć przed Nim, zostaje z powrotem wypędzony do tyłu (8, 33b), jak wszyscy uczniowie (8, 34b). Bycie uczniem pociąga za sobą bliską zażyłość i wspólne Tycie z Nauczycielem, ale także relację pewnego dystansu i podporządkowania się, ponieważ tylko On jest Nauczycielem i Panem. W w. 31b Marek przed-stawia nam najprostsze i najstarsze sformułowanie tego słowa, w którym Jezus jawi się jako człowiek pośród ludzi, a jednak jest im przeciwstawiony w swoim jedynym losie Syna Człowieczego. W swej wierności Bogu i w służbie ludziom (10, 45) zostaje On całkowicie odizolowany od innych ludzi. Jak w Dn 7, 25n; Jr 26, 24 i Iz 53, 12, przedstawia się On jako sprawiedliwy prześladowany, zdany na łaskę i niełaskę ludzi. A jednak niegodziwie osądzony i zabity przez ludzi Syn Człowieczy jest najwyższym sędzią (8, 38), który przyniesie sąd i sprawiedliwość Boga na ziemię. W chwalebnej postaci Syna Człowieczego wydanego w ręce ludzi kryje się tajemnica samego Boga, który po przekazaniu swojego prawa i swoich proroków sam wydaje się ludziom w swoim umiłowanym Synu (por. 12, 6). Nie można wyrazić ludzkimi słowami tego, co to oznacza: jedynym Słowem, które mogłoby to wyrazić, jest sam Jezus, którego należy kontemplować i słuchać. On nie umrze, ale zostanie zabity (w. 31c), stając się w ten sposób męczennikiem, czyli świadkiem wiernym swojej misji jako odpowiedzi na plan Boży. Lecz również Bóg pozostanie wierny swej obietnicy i wskrzesi tego człowieka (w. 31d), ponieważ Bóg nie powierzy Jego życia piekielnym czeluściom ani nie pozwoli, aby Jego Święty doznał zepsucia. On da Mu poznać drogi życia, napełni Go radością przez swą obecność (por. Dz 2, 27n = Ps 16, 10n). Objawienie Jezusa osiąga tutaj swą pełnię i staje się Ewangelią, czyli radosnym orędziem wyzwolenia. Wierność Boga swojej obietnicy wybawia z grobu Jego przyjaciela, czyli tego, który godzi się żyć według Jego słowa. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, Chrystusa, Syna Bożego, jest centrum wiary chrześcijańskiej. Choć można je zrozumieć tylko łącznie, jako odpowiedź człowieka na Bożą prowokację i jako definitywną odpowiedź Boga na odpowiedź człowieka, to jednak wcześniej jest zabicie, a potem zmartwychwstanie. To Słowo, choć powiedziane jasno, zawsze pozostaje pogrążone w mroku, ponieważ zderza się z największym ograniczeniem człowieka i musi zmierzyć się z nocą śmierci. Dlatego uczniowie nie mogą zrozumieć tego słowa (w. 32a). Ich trudność w zrozumieniu płynie nie tyle z ich złego nastawienia, ile raczej z niemożności zrozumienia samego słowa. Ono bowiem ukazuje nam spełnienie obietnicy Boga, której człowiek nie może pojąć. Może on co najwyżej odczuć je jako głębokie pragnienie, nie do końca jasne i niepokojące, niemniej zrozumieć je może tylko wówczas, kiedy je widzi, to znaczy kiedy Bóg sam już je zrealizował. Dlatego będzie ono zrozumiałe dopiero po zmartwychwstaniu, które jest pełną realizacją tego, co miłość Boga zarezerwowała dla nas. Lecz również po zmartwychwstaniu zawsze pozostaje dla ucznia tajemnica krzyża, ponieważ jest on wezwany do podążenia drogą samego Mistrza. Dlatego Paweł ośmiela się stanowczo powiedzieć, że nie zna „niczego innego, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego" (1 Kor 2, 2). Zaskakuje natomiast fakt, że uczniowie „bali się Go pytać" (w. 32b). Być może obawiali się, że powtórzy się wcześniejsza scena z Piotrem (8, 32n). Równolegle z postępem objawienia Jezusa zauważa się regres uczniów. Zamknąwszy sobie uszy („nie rozumieli"), zamykają teraz także usta: głuchota czyni ich także niemymi, w obawie, że Chrystus zada kłam ich słowu. Uczeń i cały Kościół nie powinni nigdy unikać konfrontacji z Chrystusem, nawet jeśli jest ona bolesna. Jest to bowiem jedyna możliwość, aby się nawrócić i wierzyć w Ewangelię. Co więcej, dopiero wówczas, gdy zostaniemy zanegowani, mamy dostęp do Ewangelii. Lękamy się pytać, ponieważ boimy się odpowiedzi, która jako wyzwalająca implikuje także całą walkę i trudności, jakie wiążą się z wyzwoleniem. Wspólnota, która znajduje się w sytuacji uczniów, jest tu zachęcana do zadawania pytań Nauczycielowi i stawania się w ten sposób Jego uczennicą. Dopiero w tej rozmowie z Nim może zrozumieć słowo i nim żyć. Tego właśnie nie będą potrafili uczynić uczniowie, jak zobaczymy w następnym epizodzie (ww. 33-35).

 

 

47. Spór o prawdziwą wielkość (Mk 9, 33-37; por. Mt 18, 1-5; Łk 9, 46-48)

1. Prezentacja tekstu

Jak już wskazaliśmy na początku poprzedniego epizodu, ta ostatnia część rozdz. 9 jest owocem pracy redakcyjnej Marka, który wykorzystał fragmen-taryczne elementy tradycji, złożone z powiedzeń Jezus i połączone słowami kluczami. Tak jak inni ewangeliści, również Marek włącza wypowiedzi Jezusa w sposób i w miejscach, które najbardziej odpowiadają jego linii wywodu. Dzięki temu pozwala zobaczyć, być może nawet jaśniej niż w innych fragmentach, także różnice istniejące między synoptykami w sposobie przytaczania elementów nauczania Jezusa. W kilku wersetach, które następują po drugiej zapowiedzi męki i zmartwychwstania Marek przed-stawia nam najpierw krótki epizod, w którym podkreśla niezrozumienie i zachowanie uczniów, zupełnie przeciwne postawie Jezusa, a następnie podaje kilka słów na sposób pouczenia dotyczącego wyborów, jakich domaga się pójście za Nim. Takie samo następstwo momentów spotykamy także po pierwszej i trzeciej zapowiedzi (por. prezentację do 8, 31-33). Podwójna kompozycja miejsca (w. 33: „w domu"; w. 35: „usiadł, przywołał Dwunastu") prowadzi do wniosku, że Marek połączył ze sobą dwie pary stwierdzeń, które początkowo musiały krążyć oddzielnie; ww. 33n o scenie sporu między uczniami i ww. 35n z odpowiedzią Jezusa, złożoną z powiedzenia centralnego dla całego fragmentu, powtórzonego często u synoptyków, oraz z symbolicznego gestu, w którym Jezus stawia dziecko w centrum uwagi. Obraz dziecka staje się inspiracją do włączenia innego powiedzenia Jezusa (w. 37), być może celowo dostosowanego, które z kolei za sprawą słowa klucza „w moje imię" determinuje kolejność wersetów, które będziemy rozważać w dwóch następnych fragmentach. Z kolei obraz dziecka jako kogoś maluczkiego odniesiony do uczniów podsunie kolejne powiedzenie (por. w. 41), które zaś - w dalszym ciągu za sprawą pojęcia uczeń-maluczki - zasugeruje dodatek w. 42; wreszcie ten ostatni, dzięki kluczowemu czasownikowi „być przyczyną upadku", wywoła następstwo wersetów, którymi kończy się rozdz. 9. Za pomocą tej dość sztucznej struktury literackiej Marek w szczególny sposób uwypukla także tutaj jeden niewątpliwie fundamentalny element nauczania Jezusa: miejsce ostatniego, sługi (słabego i małego), z którym sam się utożsamia, jest najcenniejsze. Również uczeń zatem, pomimo swej trudności w zrozumieniu i przyjęciu tego wyboru, jest wezwany na tę drogę zniżania się, ponieważ tylko w ten sposób będzie mógł spotkać Jezusa, a w Nim Boga (w. 37).

33. Potem przyszli do Kafarnaum. W domu zapytał ich: „O czym to rozprawialiście po drodze?". 34. Lecz oni milczeli, bo w czasie drogi sprzeczali się ze sobą o to, kto z nich jest największy. 35. Jezus usiadł, przywołał Dwunastu i powiedział im: „Jeśli ktoś chce być pierwszy, niech będzie ostatni ze wszystkich i sługą wszystkich!". 36. Następnie wziął dziecko, postawił je między nimi, przytulił do siebie i powiedział im: 37. „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w moje imię, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał".

2. Interpretacja tekstu

w. 33: przyszli do Kafarnaum: miejscowość położona w Galilei na północno-zachodnim brzegu Jeziora Tyberiadzkiego. Tam Jezus zaczął swoje posługiwanie pośród ludzi (por. 1, 21; 2, 1); w domu: prawdopodobnie był to dom Piotra, o którym wspomina się już w 1, 29; o jego znaczeniu zob. noty do w. 28 i 3, 20; zapytał ich: w Mt 18, 1 to uczniowie zadają pytanie Jezusowi, natomiast w Łk 9, 47 Jezus, „znając ich myśli", najpierw stawia przed ich oczami dziecko i dopiero potem zaczyna mówić. w. 35: usiadł: pozycja charakterystyczna dla nauczyciela, który uczy; przywołał Dwunastu: nie wydaje się, by należało szukać rozróżnienia między uczniami, który byli już w domu z Jezusem, a Dwunastoma, których teraz przywołuje do siebie; uważamy raczej, że chodzi o powtórzenie spowodowane redakcyjnym połączeniem wersetów pochodzących z różnych kontekstów; Jeśli ktoś chce być pierwszy...: obecność tego powiedzenia u wszystkich trzech synoptyków pokazuje, że zostało ono prawdopodobnie wypowie-dziane przez Jezusa, a wspólnota chrześcijańska uważała je za niezwykle ważne. Spośród różnych wersji (w Mk 9, 35 i 10, 43n, powtórzona niemal identycznie w Mt 20, 26n; w Łk 22, 26 podobna do Mt 23, 11 i jeszcze w Łk 9, 48c) najstarsza jest ta, którą czytamy w Mk 10, 43n, ze względu na jej największą wierność hebrajskiej strukturze literackiej: dwa elementy powtórzone paralelnie. W paralelnych tekstach Mateusza i Łukasza, które inaczej ustawiają rozmowę Jezusa z uczniami (por. notę do ww. 33 i 36), to powiedzenie nie występuje. w. 36: wziął dziecko: podczas gdy u Mateusza i Łukasza Jezus wprowadza swoją odpowiedź, najpierw prezentując dziecko, u Marka, jak widzieliśmy, Jezus najpierw wypowiada sentencję o prawdziwej wielkości, a potem dopiero przedstawia dziecko. W ten sposób, w odróżnieniu od pozostałych synoptyków, Marek podkreśla jeszcze bardziej siłę powiedzenia Jezusa, co ściśle odpowiada pouczeniu następującemu po trzeciej zapowiedzi męki (por. 10, 43-45); znaczenie dziecka będzie lepiej zilustrowane przez Marka w następnym fragmencie (por. 10, 13-16). w. 37. Na podstawie porównania z w. 42 (gdzie małym jest uczeń), a także wariantów tych słów Jezusa obecnych także w Mt 10, 40; Łk 10, 16; J 13, 20, wydaje się, że powinniśmy dojść do wniosku, iż Marek dokonał niemalże odwrócenia oryginalnego znaczenia tego powiedzenia - „kto słucha jednego z moich uczniów, Mnie słucha" - czyniąc z niego naukę o tym, jak uczniowie powinni traktować innych, zwłaszcza najsłabszych. Myśl, według której przyjmując małego, przyjmuje się samego Jezusa, jest potwierdzona również przez Mateusza, ale w sposób całkowicie niezależny (por. 25, 40). Prawdopodobnie Mt 10, 40 odzwierciedla bardziej autentyczną wersję napomnienia skierowanego przez Jezusa do uczniów z powodu ich ambicji, nagany skoncentrowanej na wartości i znaczeniu dziecka. Być może Marek miał do dyspozycji jakiś fragment tradycji, w którym zlały się ze sobą powiedzenie o dzieciach i sentencja o małych (w znaczeniu najskromniejszych i najsłabszych braci we wspólnocie); w moje imię: jest to słowo klucz, który daje Markowi okazję do połączenia tutaj innych wersetów (por. ww. 38. 39. 41); Mnie przyjmuje: w żydowskiej mentalności przyjęcie posłańca jest jak przyjęcie tego, który go posłał.

3. Znaczenie teologiczne

Po każdej z trzech zapowiedzi męki i zmartwychwstania następuje niezrozumienie ze strony uczniów (8, 32n; 9, 33n; 10, 35nn) oraz coraz bardziej precyzyjne pouczenia na temat chodzenia za Jezusem (8, 34-37; 9, 35 - 10, 31; 10, 38-45). W tym fragmencie zostaje ukazane, że wezwanie do dźwigania krzyża za Nim (8, 34), polega na służeniu braciom. Ta nowa zachęta do pójścia za Nim uwypukla również motyw niezrozumienia ze strony uczniów. Oni chcą, jak Piotr w Cezarei, innego Mesjasza, który uzasadniłby ich ziemskie kryteria myślenia. Te kryteria nie opierają się na prawdzie i pokorze, ale na żądzy posiadania znaczenia i bycia górą, a to leży ..:u korzeni wszelkiego zła. Dlatego Jezus, po surowej lekcji na temat pokory, w scenie z dzieckiem proponuje nową skalę wartości, która powinna obowiązywać we wspólnocie Jego uczniów. Jezus zaczyna swoje długie pouczenie od zapytania uczniów (w. 33). Swoim słowem chce od razu zdemaskować ich niewyznaną, być może nieświadomą, manię wielkości (por. 10, 35nn, jeszcze jawniej!). Jego pytanie pada nie przypadkiem w Kafarnaum, prawdopodobnie w domu Piotra, który u Marka jest jednym z symboli Kościoła. Ewangelia rzeczywiście zamierza demaskować i zwyciężać ukryte zło, od którego cierpi Kościół. To zło leży u korzeni niezrozumienia Chrystusa i owocuje bujnym drzewem Kościoła zamkniętego w doczesności, który nie pojmuje Chrystusa i na próżno stara się być Jego świadkiem. Uczniowie jednak nie odpowiadają na pytanie Jezusa (w. 34). Jak demon, który trzymał chłopca w niewoli (w. 17b), tak również oni są niemi. Nie potrafią odpowiedzieć właśnie dlatego, że są niemi, ponieważ pozostali głusi na Słowo (por. komentarz do w. 32b). Tutaj i w całej dalszej części Ewangelii najbardziej uderza narastający kontrast między coraz jaśniejszym i wyraźniejszym losem Syna Człowieczego a coraz bardziej oporną tępotą uczniów, którzy nie rozumieją i nie ośmielają się już ani pytać, ani odpowiadać. Niewzruszeni robią w dalszym ciągu swoje ludzkie kalkulacje - interesownie i bardzo po ludzku! - tak jakby los Jezusa ich nie dotyczył, jakby nie było prawdą, że będą musieli iść Jego śladem. Mają oczy, a nie widzą, mają uszy, a nie słyszą (por. 8, 18; 4, 12). To prawda, że przyjęli z entuzjazmem powołanie do królestwa. Aby pójść za Nim, opuścili wszystko (por. 1, 16-20; 2, 13n; 10, 28). A jednak nie pojmują do końca głębokiego przesłania i razem z Piotrem nadal myślą „po ludzku" (8, 33). Nie potrafią przyjąć tajemnicy królestwa Bożego, która została im powierzona (por. 4, 11), i coraz bardziej dopasowują ją do swoich ziemskich perspektyw. Dyskusja, jaką prowadzą, toczy się nieustannie również w Kościele, choć nikt nie ośmiela się powiedzieć tego otwarcie i bez wstydu. Dokładnie tak jak pierwsi uczniowie, każdy pielęgnuje w sobie to pragnienie bycia największym, a więc toczy się rywalizacja z innymi o prymat. Jest to coś najzupełniej zrozumiałego, ponieważ każdy chce się zrealizować jako osoba, także przed Bogiem. Aby się jednak zrealizować, potrzeba odpowiedniej skali wartości, na której można by się mierzyć. Jezus od razu poda im taką nową skalę wartości, na której mierzy się realizację w królestwie (por. w. 35). Błędem ucznia, tak jak każdego człowieka wszystkich czasów, jest nie to, że chce być pierwszy, to znaczy zrealizować się, ale że w jego przekonaniu ta realizacja polega na autoafirmacji kosztem innych, wiąże się z prestiżem, panowaniem i posiadaniem. Nie wiedzą, że w ten sposób człowiek nie realizuje się, ale czyni niewolnikami nie tylko innych, lecz również samego siebie. Ten, kto zniewala, nie jest bowiem wolny! Prawdziwa realizacja zawsze przechodzi przez pokorę, służbę (por. 10, 43nn) i ubóstwo (por. 10, 21). Tylko na tej drodze człowiek jest wolny, by przyczyniać się do dobra drugiego, potrafi kochać, potrafi wyzwalać innych i siebie. W gruncie rzeczy dźwiganie krzyża (por. 8, 34) nie jest wcale czymś wielkim, co ktoś może sobie wyobrazić. To jest po prostu zwykłe chodzenie za Sługą Jezusem. Wszystko to zostało już wcześniej powiedziane programowo po pierwszym egorcyzmie, na początku Ewangelii, w epizodzie z teściową Piotra (por. komentarz do 1, 29-31). Tutaj jest to wyrażone w lapidarnej sentencji Jezusa (w. 35), a sama istota rzeczy zostanie powtórzona w 10, 45. Dopóki uczniowie tego nie zrozumieją, dopóty nie pojmą nigdy tajemnicy Nauczyciela, Jego pokory i wyzwalającego cierpienia, i nadal będą prowadzić nędzne i zamaskowane dysputy o władzy. Ponieważ jednak wyczuwają ich śmieszność i małostkowość, nie ośmielają się tego robić na głos ani tym bardziej przyznawać do tego. Wolą raczej nie odpowiadać na pytanie Jezusa (ponieważ nie mają odwagi Go zapytać, por. w. 32b!), będąc więźniami niemoty i głuchoty, które nie wróżą nic dobrego, które będą narastać wraz z postępem samoobjawienia Jezusa i doprowadzą do ich całkowitej dezercji w decydującym momencie krzyża. Jezus zatem w swej wychowawczej roli Nauczyciela siada i przywołuje Dwunastu, nowy lud, aby udzielić im podstawowej lekcji o królestwie: „Jeśli ktoś chce być pierwszy, niech będzie ostatni ze wszystkich i sługą wszystkich!" (w. 35). Jest to jedyny sposób zrealizowania się przed Bogiem jak ich Nauczyciel. Jeśli On „przyszedł [...], aby służyć" (10, 45nn), to najwyższą ambicją ucznia będzie to, aby stać się „sługą wszystkich" (w. 35). Według Jana to właśnie jest testamentem Jezusa, który przed ostatnią wieczerzą, po umyciu nóg uczniom, kieruje do nich wzniosłą mowę pożegnalną, zaczynającą się słowami: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy nazywacie Mnie Nauczycielem i Panem - i słusznie mówicie, bo Nim jestem. Jeśli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wasze nogi, również i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam przykład, abyście tak postępowali wobec siebie, jak Ja postąpiłem względem was" (J 13, 12-15). Istnieje ściśle określone kryterium hierarchiczne również w królestwie, ale różni się ono od tego, jakie wyobraża sobie człowiek. Skala ludzkich (lub raczej nieludzkich) wartości rządząca tym światem zostaje odwrócona: pierwszy jest ostatni, a nawet sługą wszystkich (por. 10, 31). Nowe prawo, prawo królestwa, nie ratyfikuje autoafirmacji przez egoizm, panowanie, posiadanie i władzę - które są pożądliwościami ciała - ale wskazuje na jej możliwość przez miłość, pokorę, dar i służbę. Jest to lekcja niezwykle łatwa do zrozumienia. Nie chodzi jednak o samo jej zrozumienie. Jezus mówi bowiem: „Jeśli nawet wiecie to wszystko, szczęśliwi będziecie dopiero wtedy, gdy będziecie to spełniać" (J 13, 17), gdzie wydaje się, że „wiedzieć" jest łatwiej niż „spełniać", ale szczęście w królestwie jest związane z tym drugim. Uczeń powinien brać swój krzyż (8, 34) - Łukasz nazywa go krzyżem codziennym (por. Łk 9, 23) - czyli po prostu służyć zamiast rywalizować. To pozwala nam działać w duchu wzajemnej realizacji z braćmi. Taki krzyż może się wydawać banalny. Niewątpliwie nie jest czymś heroicznym, jak ktoś mógłby go sobie wyobrażać. Niech jednak niesie go do końca, a będzie szczęśliwy! Aby mocno odcisnąć w słuchaczach tę lekcję, Jezus, jak przystało na wybitnego nauczyciela, wykonuje pewien gest: staje pośrodku swoich uczniów, w centrum grupy, która stanowi Jego prawdziwą rodzinę (por. 3, 34n), i bierze dziecko, obejmuje je i utożsamia się z nim. Oto prawdziwe centrum Kościoła, pierwszy ze wszystkich: ten, który się nie liczy, który jest słaby, biedny i także marudny jak dziecko. Jezus utożsamia się z takimi, co wynika również z opisu sądu ostatecznego (por. Mt 25, 40-45). Dlatego sami uczniowie powinni być jak dzieci, aby wejść do królestwa (10, 15; Mt 18, 3) - stawać się jak one znaczy narodzić się na nowo, z wysoka (por. J 3, 3nn). W ten sposób Kościół, czyli wspólnota uczniów, która ma Jezusa za Mistrza i jest z Nim, stawia w swoim centrum słabego, bezbronnego i ostatniego. Gdzie te marginalne rzeczywistości - marginalne, bo spychane zwykle na margines przez system zła - znajdują się w centrum, tam jest odwrócony kodeks postępowania, który trzyma człowieka w niewoli, i zostaje ustanowione królestwo. W królestwie bowiem pierwszeństwo przypada tym, którzy nie cieszą się żadnymi prawami lub przywilejami. Oni właśnie noszą znamię imienia Jezusa, który z nimi się utożsamia: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w moje imię, Mnie przyjmuje" (w. 37a). W Jego imię zostają oni obdarzeni nową godnością: cieszą się wręcz godnością „Tego, który Mnie posłał" - mówi Jezus (w. 37b; por. Mt 10, 40; J 13, 20). Kto przyjmuje ubogiego brata w „imię" Jego, nie ofiaruje jakiegoś daru, ale przyjmuje dar w całym znaczeniu tego słowa - Chrystusa Jezusa i Tego, który Go posłał. W tym momencie pójście za Jezusem zaczyna nabierać konkretnych kształtów: dźwiganie krzyża oznacza rezygnowanie zawsze i wszędzie z afirmacji siebie na rzecz drugiego, realizowanie siebie przez przyjmowanie drugiego. W ten sposób radosne orędzie Ewangelii schodzi do codziennej rzeczywistości: Bóg stał się jednym z nas i ukazuje się nam z obliczem naszego brata. Tak jak uczeń nie powinien wyprzedzać Mistrza, ale realizuje się, idąc za Nim (8, 33. 35), tak też realizuje się nie wówczas, kiedy stawia się przed innymi, którzy są Jego żywym obrazem, ale kiedy staje za nimi jako ostatnimi. Amen.

 

Tekst: liturgia.wiara.pl, Medytacja: Wons; Komentarz: S. Fausti, Wspólnota czyta Ewangelię według św. Marka, ss. 431-435.439-444.

 

25 Niedziela zwykła, rok B, 2024.09.22

 

 

 

24 Niedziela zwykła, rok B, 2024.09.15
 

PIERWSZE CZYTANIE

Iz 50, 5-9a   Bóg wspiera swego sługę w prześladowaniach

Czytanie z Księgi proroka Izajasza

Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.

Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.

Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie!

Oto Pan Bóg mnie wspomaga. Któż mnie potępi?    Oto słowo Boże.
 

PSALM RESPONSORYJNY

Ps 116A (114), 1b-2. 3-4. 5-6. 8-9 (R.: por. 9)

Refren: W krainie życia będę widział Boga. Albo: Alleluja.

Miłuję Pana, albowiem usłyszał *

głos mego błagania,

bo skłonił ku mnie swe ucho *

w dniu, w którym wołałem.     Refren.

Oplotły mnie więzy śmierci, †

dosięgły mnie pęta Otchłani, *

ogarnął mnie strach i udręka.

Ale wezwałem imienia Pana: *

«Panie, ratuj moje życie!»    Refren.

Pan jest łaskawy i sprawiedliwy, *

Bóg nasz jest miłosierny.

Pan strzeże ludzi prostego serca: *

byłem w niedoli, a On mnie wybawił.  Refren.

Uchronił bowiem moją duszę od śmierci, *

oczy od łez, nogi od upadku.

Będę chodził w obecności Pana *

w krainie żyjących.  Refren.

 

DRUGIE CZYTANIE

Jk 2, 14-18 Wiara nie połączona z uczynkami jest martwa

Czytanie z Listu Świętego Jakuba Apostoła

Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić?

Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i na-jedzcie do syta!» – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.

Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę na podstawie moich uczynków.   Oto słowo Boże.
 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ   Ga 6, 14

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego, Jezusa Chrystusa,

dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
 

EWANGELIA

Mk 8, 27-35 Zapowiedź męki Chrystusa

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

27Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową.  W drodze pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» 28Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». 29On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz».

30Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. 31I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. 32A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. 33Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».

34Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. 35Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je».

Oto słowo Pańskie.
 

MEDYTACJA      PRZYJĄĆ NA NOWO JEZUSA JAKO ZBAWICIELA

O co proszę? O dogłębne doświadczenie prawdy, że Jezus jest moim jedynym Zbawicielem.

                Zobaczę uczniów w drodze z Jezusem. Idą za Nim tam, gdzie pragnie nauczać (w. 27). Przyłączę się do nich, aby przysłuchać się ich rozmowie.

                Wiele razy widzieli, jak Jezus spotykał się z tłumami. Obserwowali reakcje ludzi. Słuchali, co mówią o Mistrzu. Jezus pyta o ich obserwacje: „Za kogo uważają Mnie ludzie?". Zwrócę uwagę, jak bardzo zróżnicowane są ludzkie opinie (ww. 27-28).

                Jezus patrzy na moją rodzinę, wspólnotę, miejsce pracy. Pyta mnie o ludzi, z którymi przebywam na co dzień. Za kogo uważają Jezusa? Czy się nad tym zastanawiam? Czy nie jest to dla mnie obojętne? Czy potrafię rozmawiać z innymi o Jezusie?

                Drugie pytanie jest o wiele trudniejsze (w. 29). Chce, aby zwierzyli się ze swojego osobistego stosunku do Niego. Wyobrażę sobie Jezusa, który zbliża się do mnie, patrzy na mnie i zadaje mi pytanie: Kim jestem dla Ciebie?

                Jaka więź dzisiaj łączy mnie z Jezusem: bliska czy daleka, powierzchowna czy głęboka? Kiedy mówię „Jezus" — jaki obraz staje mi naj-częściej przed oczyma?

                Trwając w serdecznej rozmowie z Jezusem, będę słuchał, jak mówi do mnie o cierpieniu, męce i krzyżu (w. 31-33). Jakie przeżycia budzą się we mnie? Czy nie ma we mnie lęku i buntu, jak u Piotra? Powiem Jezusowi o moich odczuciach.

                Zwrócę uwagę na stanowczość, z jaką Jezus mówi do mnie o krzyżu. Jeśli chcę należeć do Niego, muszę wziąć na swoje barki Jego krzyż. Zachowam życie tylko wtedy, gdy odważę się je tracić dla Niego (ww. 33-35).

                W żarliwej modlitwie zawierzę Jezusowi całe moje życie, zwłaszcza te momenty, w których najbardziej doświadczę krzyża. Będę powtarzał: „Wierzę, że moje zbawienie jest w Twoich rękach".

 

KOMENTARZ

2. Interpretacja tekstu (ww. 27-30)

S. Fausti: w. 27: do wiosek pod Cezareą Filipową: to precyzyjne określenie miejsca u Marka, który zwykle skąpi takich informacji, zasługuje na szczególną uwagę. Także ten element nadaje znaczenia i podniosłości epizodowi, który zajmuje centralne miejsce w całej Ewangelii, tym bardziej że miejscowość ta leży na granicy między terytorium żydowskim a światem pogańskim. Cezarea Filipowa stanowi moment przełomowy także w drodze Jezusa, według opisu Markowego. Po wędrówkach poza Galileą, po drugiej stronie jeziora Tyberiadzkiego, Jezus wraca bowiem do Galilei i zdecydowanie kieruje się do Jerozolimy, aby tam wypełniły się proroctwa o Mesjaszu. w. 28: jesteś Janem Chrzcicielem, inni - że Eliaszem, jeszcze inni - że jednym z proroków: ta krótka lista opinii ludzi o Jezusie nawiązuje ściśle do postaci wymienionych w 6, 14-15, kiedy to Herod próbował się dowiedzieć, co ludzie mówią na temat Jezusa. Osobowość Jana Chrzcicie-la, zabitego przez Heroda, silnie oddziaływała na środowisko żydowskie. Co do tytułu proroka, przypisywanego Jezusowi, istnieją liczne świadectwa w NT. W judaizmie ST postać proroka zajmuje fundamentalną pozycję. Prorok jest człowiekiem wezwanym przez Boga, aby swoimi słowami i gestami ukazywał Boży plan wyzwolenia oraz wskazywał drogi, którymi Bóg realizuje go w historii; ponadto jest to człowiek, który głosi sąd Boży nad ludzkimi sprawami, w zależności od tego, czy odpowiadają temu planowi, czy też nie (wierność lub niewierność). W czasach Jezusa profetyzm w Izraelu już nie istniał. Lud czuł ciężar tego milczenia Boga. Oczekiwano ponownego pojawienia się jakiegoś proroka (por. 1 Mch 4, 46; 14, 41; J 1, 21). Zrozumiała więc jest wzmianka o Eliaszu (por. także w opisie przemienienia w 9, 4-5), o którym mówi 2 Krl 2, 1-18 i którego powrót zapowiadał Malachiasz (por. Ml 3, 23). Sam Marek bardzo jasno prezentuje oczekiwanie te-go nowego przyjścia Eliasza, ale stwierdza, że on już się ukazał w Janie Chrzcicielu, z którym „postąpili tak, jak im się podobało" (por. 9, 11-13). Oczekiwano wręcz proroka eschatologicznego, to znaczy takiego, który definitywnie ustanowi królestwo mesjańskie. Zrozumiałe więc, że uwaga ludzi była skoncentrowana na Jezusie. Tłumy rozpoznawały w Nim wielkiego proroka, jak to można stwierdzić w niektórych passusach Mateusza i Jana, a także u Łukasza. Pośrednio Jezus akceptował ten tytuł (por. Mt 13, 57; Łk 13, 34). U Marka atrybut ten w odniesieniu do Jezusa występuje tylko trzy razy (6, 4; 6, 15 i tutaj). W drugim i trzecim przypadku jednak kontekst podkreśla jego nieadekwatność w zestawieniu z prawdziwą rzeczywistością Jezusa. Idea Jezusa proroka będzie się cieszyć popularnością zwłaszcza w środowiskach żydowsko-chrześcijańskich i będzie ważnym atrybutem dla wiary w Jezusa pierwszych wspólnot; zniknie natomiast w przepowiadaniu do pogan. To tłumaczy także, dlaczego atrybut ten nie znalazł zbytniego oddźwięku w Kościele. w. 29: On ich zapytał: „A według was...": Aby lepiej oddać przeciwstawny charakter pytania Jezusa, wymagającego innej odpowiedzi niż poprzednie, można by nieco zmodyfikować oficjalny tekst: „Ale On ich zapytał: A wy..."; Ty jesteś Chrystusem: niektóre manuskrypty Marka dodają: „Synem Boga żywego". Ten dodatek tłumaczy się upodobnieniem do tekstu Mt 16, 16. Słowo „Chrystus" jest dokładnym odpowiednikiem słowa „Mesjasz". Pierwsze pochodzi z greckiego (na drodze tłumaczenia), drugie z hebrajskiego (na drodze transliteracji) - obydwa oznaczają kogoś namaszczonego, zgodnie z żydowską tradycją konsekracji kapłanów i królów Izraela przez namaszczenie. Aby zrozumieć, co w tym momencie Piotr miał na myśli, przypisując Jezusowi ten tytuł, powinniśmy się odwołać do ST. W mentalności żydowskiej Mesjasz był tym, który miał spełnić nadzieje Izraela, oparte na Bożych obietnicach. W czasach Jezusa oczekiwanie Mesjasza było szczególnie żywe we wspólnocie Qumran, gdzie przybierał On postać kapłana i króla. Jednak również w mentalności ludowej rozpalały się wciąż na nowo nadzieje na króla mesjasza wyzwoli-ciela, który zrealizowałby nacjonalistyczne cele Izraelitów. Z komentarza do tej pierwszej połowy Ewangelii Marka - a stanie się to jeszcze bardziej wyraźne w drugiej części - wyłania się już dość jasno, że Jezus przez swoje słowa i czyny, od pierwszego epizodu Jego chrztu w Jordanie (por. 1, 9-11), w najmniejszym stopniu nie ulega tej ludowej mentalności, która poważ-nie wypacza sens Jego mesjańskości. On bowiem będzie Mesjaszem nie jako cieszący się honorami wielki kapłan ani jako zwycięski król, lecz podążając drogą cierpiącego Sługi, opiewanego przez Izajasza. Właśnie w celu podkreślenia starań Jezusa, by nie dać powodów do tego rodzaju wypaczeń, oraz przestrzeżenia pierwotnych wspólnot chrześcijańskich - a więc także nas dzisiaj - przed tymi nieporozumieniami, Marek w wielu rozdziałach rozwijał swoją teologię sekretu mesjańskiego, na co za każdym razem zwracaliśmy uwagę. Dyskusja na temat znaku równości między Jezusem i Mesjaszem osiągnie swój szczyt w opisach męki, w momencie procesu i skazania Jezusa (por. Mk 14, 61-64; Mt 26, 63-66; Łk 22, 66-71; J 18, 33-37). Również wtedy Jezus okaże zakłopotanie i będzie unikał odpowiedzi. W scenie wyznania Piotra Jezus przyjmuje atrybut „Chrystus" z ust Piotra, gdyż był on natchniony z wysoka (por. Mt 16, 17). Zobaczymy jednak, że w następujących bezpośrednio potem linijkach Jezus mocno zareaguje na w dalszym ciągu doczesną i błędną interpretację tego tytułu. Atrybut Mesjasza zostanie wyraźnie przypisany Jezusowi przez Kościół pierwotny, aby wyrazić ciągłość między Starym i Nowym Testamentem w dokonanym przez Niego dziele. Jednak wówczas, po wydarzeniu Paschy, ryzyko błędnego rozumienia mesjanizmu Jezusa nie było już tak poważne: „Jezusa, którego ukrzyżowaliście, Bóg uczynił Panem i Chrystusem" (Dz 2, 36).
 

3. Znaczenie teologiczne

„Dał się im poznać przy łamaniu chleba" (Łk 24, 35b) - stwierdza Łukasz, streszczając w scenie z uczniami z Emaus powolne dojrzewanie wiary pierwszej wspólnoty. Przypominając sobie wszystkie Pisma, widzi ona, że w Jezusie spełnia się Boża obietnica. Jednak ich oczy wciąż pozostają zamknięte na rzeczywistość obecną, a otwierają się dopiero przy „łamaniu chleba" (Łk 24, 30n), to znaczy kiedy oni sami czują się wciągnięci w historię Jezusa, która w nich trwa nadal, aby dojść do swego wypełnienia. Podobnie też Marek umieszcza pierwsze, trudne rozpoznanie rzeczywistości Jezusa na końcu sekcji chlebów. Dopiero bowiem w chlebie wspólno-ta może Go rozpoznać jako Chrystusa wyzwoliciela, ponieważ w nim trwa nadal i dopełnia się jej wyzwolenie. Właśnie tutaj następuje ostateczne pytanie Chrystusa, kiedy Jezus, w centrum Ewangelii, w czasie drogi, zadaje decydujące pytanie uczniom, którzy szli za Nim i w jakiś sposób musieli już dostrzec Jego tajemnicę. Do tego miejsca narracji to zawsze uczniowie i tłum pytali się z coraz większym zdumieniem, kim On jest. To pytanie kryje się za całą pierwszą częścią Ewangelii. Teraz natomiast On sam po raz pierwszy pyta ich, kim jest. Następuje tutaj odwrócenie ról, do którego Marek chce doprowadzić swoją wspólnotę - odwrócenie, które dokonuje się w każdym chrześcijaninie, kiedy zaczyna uciszać swoje pytania kwestionujące Jezusa, a zamiast tego słyszy skierowane do siebie samego pytania, które kwestionują jego dotychczasowe przekonania. W tym miejscu bowiem to już nie uczniowie pytają Jezusa, lecz On sam pyta ich bezpośrednio. Jezus zadaje podwójne pytanie, ponieważ istnieją dwie możliwości odpowiedzi. Najpierw jest odpowiedź ludzi (ww. 27c-28), którzy biorą Jezusa za postać z przeszłości (por. także 6, 14nn). Jest to odpowiedź według ciała, które nie jest w stanie uchwycić tajemnicy Chrystusa. Również wspólnota Marka, wciąż jeszcze nazbyt cielesna, była narażona na udzielenie właśnie takiej samej błędnej odpowiedzi. Nie potrafiła ona bowiem rozpoznać Chrystusa obecnego w „wydarzeniu z chlebami", ponieważ była jak uczniowie, którzy mieli zatwardziałe serce (6, 52) i brali za zjawę (6, 49) Chrystusa żywego, nie zrozumiawszy znaczenia jednego chleba (8, 14) z powodu zakwasu faryzeuszów i Heroda (8, 15). Jest to poznanie Chrystusa według ciała (por. 2 Kor 5, 16), które na nic się nie przyda. Utożsamia ono Tego, który jest Żyjącym, z tym, co jest martwe. Jest to odpowiedź oczywista, typowa dla religijnej oczywistości, która ma skłon-ność do odsuwania jak najdalej i czynienia w ten sposób mniej niewygodnym Tego, który jest bliski, żywy i obecny. Ta religijna oczywistość nieustannie neutralizuje Chrystusa w Jego wyzwalającej mocy, zabija Go i zalicza do grona umarłych. Usuwa Go elegancko, ozdabiając Jego grób za-szczytnymi tytułami. Drugie pytanie natomiast przeciwstawia się pierwszemu: „A według was, kim jestem?" (w. 29a). Odpowiedź powinna składać się jakiegoś „ale" w stosunku do odpowiedzi według ciała, „ale" przeciwstawiającego się wszystkim kryteriom świata, religijnego lub nie; „ale" wypływającego z życia przeżytego w jakimś kościelnym „wy", które zostało wreszcie uzdrowione z głuchoty i ślepoty i może rozumieć i przeżywać „wydarzenie z chlebami". W ten sposób wspólnota może wyznawać razem z Piotrem Boże wyzwolenie oraz zawołać w Duchu i prawdzie: „Ty jesteś Chrystusem" (w. 29b). Ta druga odpowiedź jest właściwa, ale tylko częściowo, ponieważ - podobnie jak w odpowiedzi Piotra (por. ww. 32b-33) - nie ma w niej jeszcze akceptacji Chrystusa takiego, jakim jest, lecz uparcie próbuje ona wciąż zawłaszczyć Go i zmanipulować, czyniąc Go znów Chrystusem według ciała, skrojonym na naszą miarę. Jest to niezrozumienie tajemnicy Chrystusa ze strony człowieka. Dlatego Marek dodaje nakaz milczenia (w. 30): zanim zacznie się mówić, trzeba umieć słuchać i zaakceptować rzeczywistość wyzwolenia chleba, tak jak jest nam ona proponowana, czyli w tajemnicy Jezusa, który w drugiej części Ewangelii objawi się jako Syn Boży, który umrze na krzyżu, i dopiero w ten sposób ofiaruje nam dar życia Bożego.
 

2. Interpretacja tekstu (ww. 31-33)

w. 31: zaczął ich pouczać: również z tych pierwszych słów tekstu wyłania się nowość treści teologicznej tej drugiej części Ewangelii Marka, której cechą charakterystyczną będzie mówienie „otwarcie" (w. 32) o tajemnicy Jezusa Mesjasza po tym, jak w pierwszej części była ona przedstawiana za pomocą przypowieści i znaków. Jest kilka elementów, które wyróżniają tę pierwszą zapowiedź męki i zmartwychwstania, a dokładnie są to idee zawarte w wyrażeniu: „musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony..." (por. dalszy ciąg komentarza); Syn Człowieczy: już w innych fragmentach poprzednich rozdziałów spotkaliśmy to wyrażenie użyte w odniesieniu do Jezusa (por. notę do 2, 10). W drugiej części Ewangelii Marka ta figura wy-suwa się na pierwszy plan nie tylko z racji miejsca, jakie zajmuje w trzech zapowiedziach męki (jest podmiotem wszystkich trzech), ale także dlatego, że ukazuje się w szatach najwyższego sędziego w kulminacyjnych momentach mowy eschatologicznej (por. 13, 24-27) - z antycypacją w w. 38 obecnego rozdziału - i procesu przed Sanhedrynem (por. 14, 61n), gdzie zostaje podkreślony jej transcendentny aspekt po wcześniejszym ukazaniu jej zniżenia się wśród ludzi. Taki sposób postępowania doskonale odpowiada historii cierpiącego Sługi, najpierw zhańbionego i zabitego, a następnie otoczonego chwałą. Rozumiemy więc, że nie wystarczy odwołać się do kontekstu ST albo do licznych fragmentów, w których Ezechiel jest nazwany synem człowieczym (aramejskie wyrażenie na określenie stworzenia ludzkiego w jego indywidualności), albo do innych tekstów o charakterze bardziej apokaliptycznym (por. zwłaszcza Dn 7, 13n), które miały nie-wątpliwie wielki wpływ na podjęcie właśnie tej postaci przez NT, jak to już wspomnieliśmy przy komentarzu do 2, 10. Na podstawie użycia przez samego Jezusa i pierwszych uczniów tego tytułu w połączeniu z tytułem cierpiącego Sługi można nakreślić kilka wskazań istotnych dla zrozumienia osoby i dzieła Jezusa, zarówno w czasie Jego ziemskiego życia, zwłaszcza Jego męki i zmartwychwstania, jak i w horyzoncie eschatologicznym (por. rozdz. 13). Wiele cennych elementów, które uczeni zebrali na ten temat, pozwala nam ogólnie dać większą wiarę powiedzeniom NT, w których sam Jezus utożsamia się z Synem Człowieczym. Pozostaje natomiast trudne do ustalenia, czy w tej identyfikacji na pierwszy plan wysuwa się aspekt eschatologiczny ostatecznego sędziego, czy też raczej aspekt solidarności z ludzką sytuacją. W tym drugim przypadku utożsamienie między Jezusem a Synem Człowieczym, który na koniec ukaże się w chwale, byłoby już rezultatem starożytnej refleksji teologicznej pierwszych wspólnot, pobudzonych do tego przez żydowskie nurty inspirowane myślą apokaliptyczną; musi: w tym czasowniku znajdujemy skondensowaną medytację pierw-szych wierzących nad tajemnicą Jezusa, który wypełnia plan Boga przed-stawiony w słowach proroków - i jest to rys charakterystyczny tej pierwszej zapowiedzi. Obficie będzie używał tej samej formuły Łukasz, nie tylko w wielu fragmentach Dziejów Apostolskich, ale w szczególnie wyrazisty sposób w Ewangelii zmartwychwstania (por. 24, 7. 26. 44-46); wiele cierpieć: czasownik ten w NT, zwłaszcza w Ewangelii Marka, nie odnosi się wprost do tortur doznanych przez Jezusa w czasie męki - Łukasz czasami używa go na określenie Jego śmierci (por. 22, 15) - ale w bardziej ogólnym znaczeniu określa sytuację życia i działalności Jezusa jako personifikacji cierpiącego Sługi z Księgi Izajasza; będzie odrzucony przez starszych, wyższych kapłanów i nauczycieli Pisma: powołanie Jezusa, nowego Mesjasza, obejmuje także sprzeciw i potępienie ze strony władz religijnych Jego ludu. Już w poprzednich rozdziałach, a jeszcze wyraźniej w dalszej części Ewangelii, zwłaszcza w opisach męki, te i inne grupy przywódców żydowskich figurują jako przedstawiciele upartego oporu ze strony ludzi, odwołujących się również do rzekomych motywacji religijnych, aby bronić się przed zbyt nowymi i niewygodnymi drogami Boga. W księgach ST starszymi w sensie ogólnym nazywano głowy rodzin i klanów, których władza była utrwalona zwyczajem, zwłaszcza w kwestiach sądowniczych i kontroli monarchii. W czasach Jezusa starsi tworzyli jedną z trzech klas (obok wyższych kapłanów i nauczycieli Pisma), z jakich składał się Sanhedryn, najwyższy sąd Żydów. W epoce Jezusa wyższymi kapłanami nazywa się członków rodów, które tworzyły najwyższe hierarchie kapłańskie w Jerozolimie. W tym środowisku dzielono między siebie urzędy kapłańskie, które za panowania rzymskiego wyróżniały także silne aspekty polityczne. Nauczycielami Pisma byli uczeni i intelektualiści judaizmu, pełnili oni rzeczywiście rolę przewodników i mistrzów (rabbi) (por. notę do 1, 22). Ich wrogość wobec Jezusa wynikała z przekonania, że stanowi On zagrożenie dla integralności prawa żydowskiego, którego byli obrońcami i interpretatorami. Nie brakuje jednak w Ewangelii wzmianek ukazujących mniej uprzedzoną postawę niektórych nauczycieli Pisma wobec Jezusa (por. 12, 28-34); że zostanie zabity: w starożytnych wyznaniach wiary chrześcijańskiej zwykle używa się czasownika „umrzeć". Zastosowany tutaj termin, oznaczający śmierć Jezusa wskutek doznanej przemocy, jest być może dodatkiem dołączonym przez środowiska chrześcijańskie w ramach polemiki antyżydowskiej. Ten sam czasownik występuje także w drugiej i trzeciej zapowiedzi (por. 9, 31 i 10, 34); po trzech dniach zmartwychwstanie: w paralelnych tekstach Mateusza i Łukasza znajdujemy wyrażenie doskonale równoważne: „w trzecim dniu", które występuje w Ewangeliach zmartwychwstania; w obecnej formie wyraźniej uwidacznia się związek między tą zapowiedzią a wydarzeniem paschalnym. Wydaje się, że to wyraźne zestawienie śmierci i zmartwychwstania inspiruje się także najstarszymi formami kerygmatycznymi (pierwsze sformułowania orędzia wiary chrześcijańskiej), w których jednak znajduje się inny czasownik w stronie biernej („został wskrzeszony", por. notę do 16, 6). Częstotliwość wyrażenia „trzeci dzień" w NT (por. kilka pierwszych wyznań wiary, Łk 24, 21. 46, przemowy w Dziejach Apostolskich) pokazuje, jaką wagę przywiązywano do niego z racji jego znaczenia teologicznego. Już w wielu tekstach ST trzeci dzień oznacza najbardziej krytyczny moment sytuacji, kiedy znika wszelkie zaufanie do środków ludzkich - właśnie w tym momencie interweniuje potężna ręka Boga na rzecz Jego ludu (por. Rdz 42, 18 i zwłaszcza Oz 6, 2); w innych tekstach oznacza kulminacyjną fazę objawienia się Boga (por. Wj 19, 16). Formuła zatem oznacza nadzwyczajne, decydujące wydarzenie zbawcze. Nabiera to szczególnego znaczenia w odniesieniu do zmartwychwstania Chrystusa. Na podstawie ewangelicznych opisów zmartwychwstania odnosimy jednak wyraźne wrażenie, że za pomocą zwrotu „trzeci dzień" chce się również usytuować zmartwychwstanie Jezusa w szeregu ważnych wydarzeń historycznych - śmierć, pochówek, zmartwychwstanie, chrystofanie - opierając się na konstatacjach i doświadczeniach bezpośrednich świadków, które dały początek najstarszym opisom. Decydujące mogły być pod tym względem: odkrycie pustego grobu i ogłoszenie zmartwychwstania rankiem trzeciego dnia po ukrzyżowaniu, który to dzień bardzo szybko zaczęto celebrować jako pierwszy dzień tygodnia (por. 16, 9; Dz 20, 7), naszą niedzielę. w. 32: mówił to zupełnie otwarcie: w tej frazie trzeba zwrócić uwagę na dwa elementy: „to" - w tekście greckim jest „to słowo", czyli używa się tego samego terminu, którym Marek określał istotę i treść Ewangelii, którą jest sam Jezus (por. noty do 1, 45 i 2, 2); „zupełnie otwarcie" - tłumaczenie ważnego greckiego słowa, bogatego znaczeniowo już w kulturze starożytnej. W NT odnajdujemy je u Jana, w Dziejach Apostolskich i w listach Pawła, a oznacza ono różne postawy (jasność, transparencję, przekonanie, otwartość, odwagę) w przekazywaniu orędzia chrześcijańskiego. W tym passusie Marka należy je rozumieć w opozycji do języka zakrytego, niejasnego, obecnego w przypowieściach (por. 4, 11. 33n). Ta jasność, z jaką teraz Jezus się objawia uczniom, nie usuwa jednak magicznie wszystkich trudności w zrozumieniu Go i przede wszystkim w pójściu za Nim, o czym przekonuje następująca zaraz potem reakcja Piotra, a nieco dalej konsternacja uczniów w 9, 32 i 10, 32. Decydujące znaczenie będzie miał dopiero dar Ducha zmartwychwstałego Pana, który wzbudzi wiarę i uzdolni do odważnego przyjęcia zdumiewającej jasności orędzia ewangelicznego (por. J 16, 25). w. 33: On obrócił się i patrząc na swych uczniów, skarcił Piotra: czasami interpretowano tę scenę, w której Piotr oczywiście nie wypada najlepiej, jako pozostałość skierowanej przeciwko niemu polemiki, której ślady znajdujemy także w innych pismach NT (por. J 21, 20nn; Ga 2, 11nn). Wydaje się jednak, że jest to bardzo drugorzędny element wobec teologicznego znaczenia tego przeciwstawienia między Jezusem a ziemską mentalnością, przenikającą także do umysłu tych, którzy chcą szczerze iść za Nim. Zauważmy kontrast, podkreślony także użyciem tego samego słowa „karcić", między dwoma przeciwstawnymi reprymendami: Piotrową i Jezusową. Pierwsze skarcenie, płytkie, choć być może wywołane pełnym troski niepokojem o los Jezusa, determinuje to drugie, stanowcze, bez owijania w bawełnę, a zarazem pełne miłości do Boga i wierności otrzymanej misji, bez względu na cenę; szatanie, odejdź za Mnie: aby nie zagubić istotnego aspektu obecnego w greckim oryginale, zmodyfikowaliśmy tekst tradycyjnego tłumaczenia („Odejdź ode mnie, szatanie!"). Jezus bowiem nie tyle nakazuje po prostu szatanowi odejść daleko od Niego, jak w Mt 4, 10, ile raczej poleca Piotrowi, który w tym momencie reprezentuje diabła kusiciela, aby nie stawał Mu na przesz-kodzie i nie próbował odwieść Go od drogi Bożej - por. dodatek w paralel-nym tekście Mt 16, 23: „Przeszkadzasz Mi", zgodnie z oryginalnym znaczeniem tego terminu (por. notę do 9, 42). Do swoich słów dołącza niemalże gwałtowny gest, nakazując mu ustawić się za sobą, tak aby móc zmienić jego sposób rozumowania i dostosować go do myśli Boga. Za sprawą przyimka „za (Mną)" to Markowe sformułowanie przywodzi na myśl temat pójścia za Jezusem, wprowadzony już w 1, 17. 20, i antycypuje jego rozwinięcie, które nastąpi w kolejnych fragmentach (por. już w. 34). To wymowne, że pierwsza część prezentacji osoby i przepowiadania Jezusa zaczyna się od epizodu kuszenia na pustyni (por. 1, 12n), a ta druga część, tak istotna dla zrozumienia rzeczywistości Jezusa, zaczyna się wzmianką o tej złowrogiej sile, której zamiarem jest doprowadzenie do porzucenia drogi Bożej. W pierwszym przypadku sam Jezus był podżegany przez Złego, w tym drugim jego złowrogiemu oddziaływaniu są poddawani słabi i bezbronni uczniowie, jak to pokaże jeszcze dalszy ciąg Ewangelii.
 

3. Znaczenie teologiczne

Aby zrozumieć obecny fragment, warto pokusić się o krótką syntezę tematów pierwszej części Ewangelii, która osiąga swój punkt kulminacyjny w rozpoznaniu Jezusa jako Chrystusa. W Nim spełnia się pragnienie wyzwolenia przenikające cały Stary Testament. Jezus rozpoczął od ogłoszenia Ewangelii, czyli przyjścia królestwa Bożego, jeśli ktoś się nawraca i wierzy w Jego słowo, to znaczy jeśli idzie za Nim (1, 14-20). Mocą Jego słowa dokonuje się wyzwolenie człowieka od zła (1, 21-28) i zaczyna nowy duch służby (1, 29-31). Wraz z Nim ustępuje podział prawa (1, 40-45) i dochodzi do pojednania z Bogiem (2, 1-17), który staje się obecny i poślubia ludzkość (2, 18-20). Tak bierze swój początek nowe stworzenie (2, 21-22) i nadchodzi siódmy dzień człowieka (2, 23-28), dzień wypełnienia i daru życia (3, 1-5). To wywołuje reakcję możnych (3, 6) i przylgnięcie uciśnionych (3, 7-12). Z nich Jezus kształtuje rdzeń nowego, definitywnego ludu (3, 13-18). Jego lud nie trzyma się już schematów dominujących w świecie, ale jest z Nim i wypełnia wolę Ojca (3, 20-35). Temu, który potrafi Go słuchać, Jezus wyjaśnia, pod zasłoną przypowieści, jak królestwo Boże pośród ludzi realizuje się pomimo mnóstwa trudności i kryzysów, w pozornej nicości i małości, ponieważ jest mocą Bożą. Po stronie człowieka zatem powinna być nieograniczona ufność w Bożą wierność (rozdz. 4). Chodzi o wiarę mającą moc wyzwolić z grobu i śmierci, a polega ona na dotknięciu Jezusa, z którego człowieczeństwa wydobywa się moc Boga (rozdz. 5). Na niewiarę swoich uczniów (6, 1-6a) Jezus odpowiada wysłaniem ich, aby świadczyli o przyjściu królestwa (6, 6b-13). Oni, których czeka ten sam los co Jana Chrzciciela i Jezusa (6, 14-25), przygotowują nowy lud, który w wyzwoleniu chleba - będącym już znakiem daru, jaki Jezus złoży z samego siebie na krzyżu - dokonuje wraz z Jezusem definitywnego exodusu i w Nim doświadcza Bożego wyzwolenia, kosztując chleba życia (por. szczegółowo całą sekcję chlebów). Pierwsza część Markowego opowiadania kończy się wyznaniem wiary w Jezusa jako Mesjasza, oczekiwanego wyzwoliciela swego ludu (8, 29). Teraz zaczyna się druga część Ewangelii, w której Jezus wyjaśnia swoim uczniom, że to wyzwolenie, wcześniej zapowiedziane w formie przypowieści w znaku chleba, musi być przeżywane w śmierci: po wyznaniu Jezusa jako Chrystusa okazuje się, że Chrystus jest Ukrzyżowanym. To prawda, że Jezus jest Chrystusem, nadzieją ludzkości. Jednak ta nadzieja - stwierdza się to tutaj wyraźnie i jednoznacznie - przechodzi przez krzyż. Wspólnota chrześcijańska musi mocno wycisnąć sobie w sercu, że jej Chrystus jest Ukrzyżowanym. W tym fragmencie wylania się wyraźne przeciwstawienie między Chrystusem wyzwolicielem, jakiego sobie wyobraża i jakiego się spo-dziewa człowiek, a Tym, jakim rzeczywiście jest. Człowiek od razu próbuje stworzyć sobie własnego Chrystusa i własne zbawienie na swoją miarę. Bóg zadaje temu kłam, ponieważ jest Bogiem, nie człowiekiem (Oz 11, 9). „Bo moje myśli nie są waszymi myślami, a wasze drogi nie są moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebo góruje nad ziemią, tak drogi moje górują nad waszymi, a moje myśli nad waszymi myślami!" (Iz 55, 8n). Dar, jaki otrzymujemy w Jezusie Chrystusie, przekracza wszelkie ludzkie oczekiwania, zarówno co do sposobu, jak i treści. Trzeba go zostawić takim, jaki jest, aby pozostał wielkim darem Boga, a człowiek nie zredukował go do poziomu swojego małego bożka, w którym nie ma zbawienia. To przeciwstawienie myśli Boga przełamującej ciasnotę myśli człowieka stanowi serce Ewangelii i będzie szeroko rozwijane w dalszej części opowiadania. Podczas gdy wcześniej była mowa tylko pod zasłoną (por. 4, 33), obecnie myśl Boga staje się słowem wypowiadanym otwarcie (por. w. 32): po długim dojrzewaniu, wśród entuzjazmu i niepewności, uczniowie, podobnie jak Jezus, muszą być gotowi na przyjęcie w sposób wolny tego słowa, które stało się teraz jasne. Tym słowem Boga jest sam Jezus, przyjmujący na siebie los Syna Człowieczego. W wierności Bogu i człowiekowi wchodzi On w spór z całą potęgą ekonomiczno-polityczno-religijno-ideologiczną (starsi, wyżsi kapłani i nauczyciele Pisma) i ponosi śmierć zadaną przemocą (w. 31a). W życiu Jezusa decydujący był ten moment, gdy mając wyraźną świadomość swojej całkowitej klęski i czekającej Go śmierci, mimo wszystko opiera się na Bogu wiernym ponad śmiercią (w. 31b). Dla ucznia, który się nawraca od myślenia człowieka i wnika w tajemnicę królestwa Bożego (por. 4, 10nn), na tym etapie Ewangelii musi być już jasne, że Chrystus jest Ukrzyżowanym. Słowem życia jest Syn Człowieczy, który wychodzi naprzeciw śmierci: On, słowo krzyża (krzyża, który jest głupstwem dla ludzi), jest mocą Boga, który wyzwala (por. 1 Kor 1, 18). Nie ma innego wyzwoliciela poza Chrystusem Jezusem ukrzyżowanym. Obecnie Ewangelia, która rozbudziła w nas entuzjazm wobec Jezusa, zaczyna grać w otwarte karty i dokonuje skoku jakościowe. Boże wyzwolenie rozczarowuje ludzkie oczekiwanie, które nie potrafi sobie zaprzeczyć, ponieważ odkrywa, że jest pokonane: Boże wyzwolenie bowiem jest dla człowieka całkowicie niespodziewane. Konieczne jest więc w tym miejscu radykalne na-wrócenie, w którym człowiek ośmieli się wyjść poza siebie i poza swoje kryteria (por. ww. 34-38), aby przyjąć wielki dar Boga. Na ogół zatrzymujemy się na pierwszej części Ewangelii, gdzie Piotr myśli jeszcze po ludzku, a nie po Bożemu (w. 32n). Pozostajemy więc zamknięci w sobie, nie potrafiąc wyjść i skosztować Bożej wolności. Jest to typowa pokusa człowieka, najgłębszy szatan, który trzyma w niewoli każdego chrześcijanina i każda wspólnotę, jeśli ta się nie nawraca i nie potrafi przyjąć Chrystusa takiego, jaki jest. W tym przypadku pozostajemy stale tylko z naszym bożkiem, projekcją nas samych, a nawet czynimy z niego sumę wszystkich naszych bożków, którym służymy i które sobie nas podporządkowują, i nigdy nie doświadczamy wolności przyniesionej nam przez Chrystusa. Potrzeba właśnie przyjąć Go takim, jaki jest i jakim teraz zaczyna się objawiać: dopiero na krzyżu, już teraz zapowiedzianym, i nigdzie indziej, ukazuje się na obliczu Syna Człowieczego chwała Syna Bożego (por. 15, 39). Tylko tam człowiek dociera do Jego ukrytego oblicza, absolutnej wolności, realizacji swego najbardziej ukrytego i niemożliwego pragnienia (por. Rdz 3, 5), które przekracza najśmielsze oczekiwania. Dlatego właśnie potrzeba, aby Chrystus, nadzieja i oczekiwanie człowieka, umarł, tak by człowiek nie żył własną nadzieją i własnym oczekiwaniem, ale obietnicą i wiernością Boga, który jako jedyny może wzbudzić życie ze śmierci. Taki jest zamysł drugiej części Ewangelii, która w śmierci Chrystusa oczekiwanego przez człowieka doprowadzi do objawienia Chrystusa nieoczekiwanego, Syna Bożego. Tak jak Izaak, syn jedyny i umiłowany (por. Rdz 22, 2; Mk 1, 11; 9, 7), tak również Jezus Chrystus, nadzieja człowieka, musi zostać zabity, ponieważ jest nadzieją właśnie człowieka, aby stać się dopiero Synem Boga i Jego obietnicy. Chrystus jest Ukrzyżowanym. To jest wielka tajemnica, której żaden człowiek nie może pojąć, jeśli nie jest mu to dane z góry. To poznanie Chrystusa bowiem ma taką szerokość, długość, wysokość i głębokość, że przekracza wszelkie ludzkie rozumienie. Jest to pełnia samego Boga, który udziela się nam w swoim darze miłości (por. Ef 3, 18n): w Chrystusie bowiem „pełnia bóstwa zamieszkuje na sposób cielesny" (Kol 2, 9). Być może zdołamy odgadnąć coś z tej tajemnicy, jeśli pomyślimy, że przeznaczeniem człowieka z jego natury jest śmierć. Żadne jego realistyczne oczekiwanie nie może przekroczyć śmierci. Pozostaje mu tylko niemożliwe do zrealizowania i nienasycone pragnienie życia. Każde jego oczekiwanie bowiem, nawet najczystsze, rozbija się niczym szkło o nieprzezroczysty mur śmierci. Samo życie, w najbardziej surowej i pozbawionej złudzeń prawdzie, nie jest ostatecznie niczym innym jak tylko oczekiwaniem śmierci. Spełnieniem każdego naszego oczekiwania jest koniec nas samych! Jest to najbardziej radykalna alienacja, jakiej doświadczamy: śmierć, nasza najwyższa pani, pozbawia nas całego życia i bezlitośnie dusi wszelkie nasze pragnienie buntu, ogałacając nas ze wszystkiego. Na tym polega radykalna mizeria człowieka, który będąc ograniczony, jest nieskończenie daleko od Boga, źródła życia. Dlatego człowiek, choć żyje, umiera. Jego lata przemijają jak, westchnienie, w udręce czucia się zbyt wielkim, by wystarczyć samemu sobie, i zbyt małym, by zaspokoić swoje pragnienie życia. Człowiek nosi w sobie palące pragnienie życia wiecznego, które tylko Bóg może naprawdę zaspokoić (por. Rdz 3, 5). W rzeczywistości odkrywa, że jest nagi i śmiertelny. Stąd rodzi się potrzeba zerwania tego ograniczenia człowieka, którym jest oczekiwanie śmierci, aby dokonało się w nim Boże wyzwolenie, będące pełnią życia. Rzeczywiście, podczas gdy pierwszym kawałkiem ziemi obiecanej nabytym przez Abrahama był grobowiec dla matki jego ludu (Rdz 23), prawdziwą ziemią obiecaną Boga jest pusty grób, znak Chrystusa żyjącego, pierworodnego pośród umarłych (Kol 1, 18; Ap 1, 5; por. Rz 8, 23). Dla tego człowieka Jezus jako Chrystus, ten, który był oczekiwany przez człowieka, musi okazać się śmiercią tegoż oczekiwania człowieka, aby stać się jego życiem. Krótko mówiąc, Chrystus nie powinien pozostawać nadzieją człowieka. Jako taki powinien umrzeć, aby był tą nadzieją Boga, która nie dozna zawodu na wieki, ponieważ opiera się na Jego wierności obietnicy i na Jego miłości bez końca. On jest przy nas blisko i tak jak potrafi wzbudzić z niczego wszystko, potrafi też wyrwać nasze życie z objęć śmierci. Jednak człowiekowi trudno jest zrezygnować z samego siebie, ze swoich planów i oczekiwań, by zdać się na wierność Boga. Człowiekowi trudno jest odnaleźć się w swoim uniżeniu, jak ktoś, kto rodzi się z ziemi i do niej powraca (Rdz 3, 19; Koh 3, 20; Hi 10, 9 itd.). Człowiek i uniżoność w języku łacińskim pochodzą od tego samego rdzenia humus, który oznacza właśnie ziemię. Dopiero długa historia zażyłości z Bogiem może pozwolić mu odkryć i zaakceptować swoją nicość, nawet jeśli jest ona obleczona w piękno: „Każde stworzenie jest jak trawa i cały jego wdzięk jak kwiat polny. Trawa usycha, kwiat opada, gdy dotknie go tchnienie Pana. Prawdziwie trawą jest ten lud. Trawa usycha, kwiat opada, lecz słowo naszego Boga trwa wiecznie" (Iz 40, 6b-8; por. Ps 39, 5-8). Adamowi trudno jest uznać i zaakceptować własną rzeczywistość śmierci. Lecz dopiero tutaj, w tej prawdzie o nim samym, ogarnia go obecność i miłość wiernego Boga, który wyzwala od śmierci (por. Ps 16, 10). Piotr jest prototypem ucznia - i samego Kościoła - gdyż nie potrafi wykonać tego kroku polegającego na uznaniu własnej nicości i całkowitym zdaniu się na wierność Boga. To przejście jest exodusem od bożka ludzkiego do Boga żywego, od samousprawiedliwienia do wiary. Dlatego Piotr nie potrafi myśleć jak Bóg, który daje nam słowo życia w śmierci Chrystusa. W ten sposób pozostaje więźniem myślenia po ludzku i własnej śmierci. Chce wręcz postawiać się przed Bogiem, doradzając samemu Chrystusowi ludzkie myślenie i czyniąc się Jego mistrzem. To pozostawanie zamkniętym w sobie jest nie tyle pokusą, ile raczej niemożnością człowieka naturalnego otwarcia się na Boga i całkowitego zdania się na Niego i na Jego plany. Na tym polegała ciężka walka, którą w mocy Ducha Jezus stoczył i w której odniósł zwycięstwo na pustyni (por. 1, 12-13). Każdy chrześcijanin musi pokonać właśnie szatana, jeśli chce iść za Jezusem i otrzymać dar Boga. Odtąd problemem jest zaakceptowanie Słowa, czyli Chrystusa ukrzyżowanego, zgorszenia dla chrześcijan i głupstwa dla niechrześcijan. Teraz już przyjęcie tego Słowa jest tym, co osądza świat, skazując go na życie lub na śmierć (por. ww. 34-38).
 

2. interpretacja tekstu (ww. 8,34-35)

w. 34: Potem przywołał tłum i uczniów: wprowadzenie typowe dla Marka. Tłum zostaje ponownie wspomniany (por. w. 1) po wtrąceniu dialogu Jezusa z uczniami (por. ww. 27-33). Teraz więc mowa skierowana jest do wszystkich. Mt 16, 24 wymienia tylko uczniów; w Łk 9, 23 słuchacze są na ogół określani jako „wszyscy"; jeśli ktoś chce...: podkreśla się konieczność osobistej i czynnej decyzji. Trudno odtworzyć pierwotną formę tego pierwszego powiedzenia, które prawdopodobnie wierniej zachowało się w Mt 10, 38 i Łk 14, 27; za Mną: już w w. 33 spotkaliśmy to samo wyrażenie, stanowi ono zatem połączenie między fragmentem poprzednim a serią powiedzeń. Wskazuje ono wyraźnie, co znaczy stać się uczniem Jezusa. Tę samą ideę powtarza czasownik „naśladować" na końcu wersetu (por. także 1, 7; 2, 14); niech się wyrzeknie samego siebie: w znaczeniu przezwyciężenia tych różnych form żądzy władzy oraz skłonności do panowania i posiadania przywilejów, które nie pozwalają nam iść za Jezusem Jego drogą (por. pokonanie „ciała" w J 3, 5n i Ga 5, 19-21. 24); niech weźmie swój krzyż: wyrażenie to być może zrodziło się jako próba zilustrowania przez wspólnotę zdania Jezusa o wyrzeczeniu się samego siebie. Jeśli się je wyprowadza z ust samego Jezusa, można zobaczyć w nim odniesienie do żydowskiego zwyczaju oznaczania osoby krzyżem na znak nawrócenia i przynależności do Boga. Praktyka ta często wiązała się z rytami pokutnymi i chrzcielnymi (por. także obrzęd chrztu chrześcijańskiego). Przytaczając to zdanie, Łukasz dodaje: „codziennie" (por. 9, 23). w. 35. To drugie powiedzenie zostało nam przekazane jeszcze w trzech innych formach (por. Mt 10, 39; Łk 17, 33; J 12, 25). W zestawieniu z nimi oryginalny wydaje się tekst Marka, poza typowym dla niego dodatkiem; swoje życie: w tym wersecie i w następnych kluczowym słowem w tekście greckim jest psyche, które odpowiada hebrajskiemu nefesz (oddech, zasada życia). Na podstawie jego całościowego znaczenia, poczynając od najstarszych ksiąg Biblii („istota żyjąca", por. Rdz 2, 7), w tym kontekście używane jest każdorazowo w podwójnym sensie życia: w jego podstawowej rzeczywistości naturalnej i osobowości jako najbardziej prawdziwym wymiarze siebie samego; i z powodu Ewangelii: jest to dodatek typowy dla Marka, dla którego słowo „Ewangelia" niesie szczególnie bogate znaczenia i wyraża rzeczywistość osoby Jezusa (por. 1, 1; 10, 29; 13, 10 i różne passusy w listach Pawła).
 

3. Znaczenie teologiczne (ww. 8,34-9,1)

Uczeń to ktoś, kto idzie za swoim mistrzem w jedności ideałów i życia, krocząc za nim tą samą drogą. Po usłyszeniu orędzia Ewangelii niektórzy przyłączają się do apelu Jezusa, zostawiają wszystko i idą za Nim (por. 1, 14-20), stając się w ten sposób Jego uczniami. Tak jak naród żydowski podążał na pustyni za obłokiem (por. Lb 9, 15-23!), tak oni z entuzjazmem dostrzegli w Nim prawdziwy obłok skrywający w swym cieniu Bożą obecność oraz słup ognia oświecający drogę i prowadzący ku ziemi obiecanej. Czymś fascynującym było dla uczniów chodzenie za Jezusem z Nazaretu, który w swoich słowach, gestach i życiu okazał się w końcu wyczekiwanym od wieków wyzwolicielem (8, 29). Nie wiedzieli jednak jeszcze dokładnie, jaka będzie Jego droga. Wyjaśniało się to powoli w miarę jak On szedł naprzód, a oni podążali za Nim. Oni żyli z Nim, idąc krok po kroku za Nim jak prawdziwi uczniowie. Pierwszy ważny etap tego stopniowego wyjaśniania następuje w 3, 13, kiedy to zaczyna się zarysowywać na horyzoncie cień krzyża Jezusa. Wówczas to zostaje uściślone, że aby iść za Nim, trzeba być z Nim na górze, gdzie On ich wyprzedził. Kolejny etap mamy w 6, 6b-13, kiedy to po kolejnym niepowodzeniu okazuje się, że bycie z Nim pociąga za sobą wybór życia ubogiego, najeżonego porażkami i przeciwnościami, życia jak Jezus, który daje świadectwo o królestwie. Obecnie uczniowie mają dowiedzieć się bliżej, dokładniej, co znaczy być Jego uczniami. Jezus bowiem wreszcie objawił otwarcie, kim jest (8, 31). W tym fragmencie staje się w końcu całkowicie jasne, kim jest Jego uczeń. Jest to ktoś, kto podobnie jak Mistrz ma odciśnięte znamię krzyża (w. 34). Nie ma od tego żadnej drogi ucieczki. Uczeń musi być jak Mistrz: jeśli krzyż dotknął Jego, dotknie równie wszystkich, którzy chcą iść za Nim, to znaczy wszystkich chrześcijan. Tajemnica Chrystusa, który dochodzi do chwały przez cierpienie i skrajne upokorzenie (8, 31-33), jest tajemnicą ucznia i całego Kościoła (8, 34 - 9, 1). Uczniom trudno było to zrozumieć i zaakceptować (zob. reakcję Piotra, reprezentującego nas wszystkich, w poprzednim fragmencie!). Nawet w dniu Jego wstąpienia do nieba, według relacji Łukasza, jeszcze tego nie pojmowali (por. Dz 1, 6). Kościół Marka, mający za sobą prześladowania w czasach Nerona, które doprowadziły do męczeństwa Piotra i Pawła, i odczuwający groźbę kolejnych prześladowań, zaczyna zdawać sobie sprawę, że losem ucznia jest los Mistrza. Te słowa Jezusa musiały być wielką pociechą dla całego Kościoła, który w ten sposób czuł, że jest z Nim na górze! Tak zwany sekret mesjański, czyli objawienie chwały Mesjasza w pokorze i sprzeciwie, obecnie zostaje rozwiany, natomiast zaczyna się zauważać, że ten sekret, który wcześniej dotyczył Jezusa, w rzeczywistości odnosi się teraz głównie do Kościoła, który powinien być Jego wiernym odbiciem. Uczeń to ktoś, kto pokonując myślenie po ludzku, ma to samo usposobienie, które było w Jezusie Chrystusie (Flp 2, 5), i bierze do siebie to Słowo Boga dopiero co jasno wypowiedziane, czyli Chrystusa ukrzyżowanego (8, 31). Jest to jedyna rzeczywistość, którą uczeń Paweł pragnie znać (1 Kor 2, 2). Największą ambicją ucznia jest bycie z Mistrzem i bycie jak Mistrz. Dlatego sekret, który otaczał życie Jezusa, Syna Bożego ukrytego w Synu Człowieczym ukrzyżowanym, całkowicie obejmuje także życie tego, który wyrusza w drogę za Nim. Życie i historia Jezusa znajdują przedłużenie w życiu ucznia, który działa w tym samym Duchu i toczy takie same walki. Jego życie staje się naszym życiem, tak iż możemy zawołać razem z Pawłem: „Dla mnie [...] życie to Chrystus" (Flp 1, 21), ponieważ „z Chrystusem zostałem ukrzyżowany", a więc „żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 19n). Uczeń to ktoś, kto w Chrystusie przybił do krzyża starego człowieka (Rz 6, 6; por. Ga 5, 24) i przyoblekł się w Chrystusa (Ga 3, 27; Rz 13, 14), nowego człowieka (Ef 4, 24). Jeśli cudownie jest iść za Jezusem na Jego drodze wyzwolenia, to teraz uczniowie dowiadują się też, jak wielka jest tego cena. Nie jest ona ani większa, ani mniejsza od tej, jaką On sam zapłacił, czyli życie. Jesteśmy w centralnym miejscu Ewangelii, gdzie jasno się ukazało, że Słowem jest Chrystus zabity i zmartwychwstały (ww. 32. 31). To jest serce Ewangelii, radosnej nowiny. Tak jak to Słowo życia stało się ciałem w Jezusie, tak musi się stać ciałem również w Kościele, który staje się Ciałem Chrystusa. W tym miejscu następuje pewnego rodzaju inwersja w Markowym opowiadaniu: uczeń, który interesuje się tylko Jezusem, odkrywa ze zdumieniem, że w rzeczywistości chodzi o niego samego. Mistrz sprowokował go i zakwestionował jego postawę. Dalsza część Ewangelii będzie w istocie ciągłą konfrontacją między Jezusem a uczniami. Tak zaczyna się ściśle kościelna sekcja Ewangelii Marka, gdzie istotą tej konfrontacji jest zaakceptowanie dla siebie tego Słowa i pójście za Jezusem jako zabitym i zmartwychwstałym wyzwolicielem, stając po Jego stronie, z Nim. To właśnie stanowi istotę uczniów i Kościoła. Wymyślono także inne definicje istoty bycia uczniem i Kościołem. Na ogół są one bardzo skomplikowane i kryją w sobie niewyznany zamysł tych, którzy nie chcą zrozumieć, ponieważ nie chcą też podjąć żadnych działań. Za pozorną złożonością maskują oni swoją całkowitą pustkę ewangeliczną czy też ich „antyewangeliczność" (por. 1 Kor 1, 17b). Tutaj natomiast Jezus mówi bardzo prosto i precyzyjnie: uczeń to ktoś, kto staje za Nim, przyjmuje i wprowadza w czyn to słowo krzyża, które jest mocą Bożą (1 Kor 1, 18). Jeśli uczeń chce być jak Mistrz, musi także sam wziąć swój krzyż. Pójście za Nim bowiem obejmuje wyrzeczenie się samego siebie i własnych interesów, uwolnienie się i wyjście również poza siebie. Wymóg ten jest radykalny. Tutaj krzyż zostaje wymieniony po raz pierwszy w Ewangelii. Jego znaczenie jest całkowicie niejasne dla uczniów, niemniej lepiej zrozumieją, co on znaczy, dopiero po wydarzeniu paschalnym, a jeszcze lepiej wtedy, gdy również sami będą musieli stawić czoło prześladowaniom i śmierci, aby pozostać Mu wierni. Trzeba jednak zauważyć, że uczeń nie dźwiga po prostu krzyża jak człowiek zrezygnowany i chcący się sam okaleczyć. On dźwiga krzyż za Nim! A to coś zupełnie innego. Oznacza to, że uczeń, choć przemierza tę samą drogę, nie tylko napotyka te same walki i trudności, ale przede wszystkim spotyka Jego samego, który mu towarzyszy, poprzedzając go. Dlatego, jak mówi w. 35b, uczeń ratuje swoje życie, ponieważ spotyka się z Życiem. Jak w Ez 9, 4nn, tylko ten, kto dźwiga we własnym ciele ten krzyż, będzie zbawiony. Krzyż jest pieczęcią przynależności do Boga w Jezusie. Aby za Nim iść, trzeba narazić całą swoją egzystencję. Z drugiej strony, „kto chce ocalić swoje życie, straci je" (w. 35a). Życie bowiem to bycie zrodzonym dla śmierci. Kto trzyma się go kurczowo, jest skazany na śmierć. Chyba że rozumie i przeżywa swoje życie jako dar - wówczas życie realizuje się przez oddanie go i rozwija się przez szerzenie go (w. 35b). Kto natomiast trzyma je kurczowo przy sobie, ten je dusi. Dar, którego się nie daruje drugiemu, nie jest darem; życie, którego nie daje się drugiemu, niszczy samo siebie, pada łupem śmierci. Na ogół człowiek stara się ocalić samego siebie, posiadając rzeczy lub osoby (por. 9, 33 - 10, 45); w ten sposób utożsamia się z przedmiotem będącym w jego posiadaniu i pociąga go ze sobą we własnej śmierci. Jedynym sposobem uratowania się jest zatracenie się, tak jak jedynym sposobem bycia jest dawanie, nie posiadanie. Człowiek bowiem nie jest tym, co ma, ale tym, co daje. Tylko ten, kto daje całego siebie, jest naprawdę sobą i utożsamia się z sobą, ocalając własne życie. Jezus swoją egzystencją pokazał nam, że: „Prawdziwe życie, również w wymiarze ziemskim, naturalnym, znajduje się w darze z samych siebie. Właśnie ten, kto chce je kurczowo zatrzymać dla siebie samego, traci możliwość autentycznego życia, które uszczęśliwia. Życie, według planu Stwórcy, realizuje się tylko w darze z siebie. Jedynie w ten sposób jest ono życiem wolnym, nieskrępowanym, otwartym, do którego Bóg i bliźni mają dostęp. Tego rodzaju życie nie ustaje wraz ze śmiercią, ponieważ już należy do Boga, który pozostanie blisko także przy śmierci. Pokazał to już koniec w. 31. Nie oznacza to jednak, że asceza może pozyskać coś bardziej wzniosłego, życie wieczne. W ten sposób człowiek nadal jeszcze trzymałby się niewolniczo swego życia obecnego i przyszłego szczęścia. Tym, co tutaj się rozumie, jest życie w drodze za Jezusem, możliwe tylko za Tym, który dał swoje życie za wszystkich. Chodzi więc o życie, w którym Jezus stał się centrum do tego stopnia, iż już nie sytuacje zewnętrzne, prestiż czy uniżenie (por. Flp 4, 12) determinują człowieka, ponieważ ukierunkowany w stronę imienia Boga, królestwa Bożego, woli Bożej, stał się on już wolny od siebie samego"61. Warto tu również zauważyć, że uczeń staje się wolny od siebie samego i wolny dla życia tylko dlatego, że jego osoba jest związana z Jezusem. Jezus mówi bowiem: „kto straci swoje życie z mojego powodu i z powodu Ewangelii, ocali je". Podjęcie decyzji w stosunku do Jezusa jest kwestią życia i śmierci. Wszystko albo nic! Dlatego Paweł mówi: „Jednak ze względu na Chrystusa uznaję za bezwartościowe wszystko, co przynosiło mi zysk. I naprawdę uważam, że to wszystko jest bezwartościowe w porównaniu z bezcennym darem poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego odrzucam wszystko i uważam za śmieci. Pragnę tylko pozyskać Chrystusa [...], gdyż i ja zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa" (Flp 3, 7n. 12). Uczeń jest zafascynowany Jezusem Chrystusem i tylko w Nim osiąga cel swojego życia. Albowiem nasze „życie zostało ukryte z Chrystusem w Bogu" (por. Kol 3, 3) i tylko idąc za Nim, odnajdujemy je, ponieważ to On jest naszym życiem (Kol 3, 4). W tym świetle rozumiemy intensywność pragnienia odejścia apostoła, „aby być z Chrystusem" (Flp 1, 23). Cała reszta na nic się nie przydaje w kontekście ocalenia życia. Nie tylko w przypadku ucznia, lecz także każdego człowieka. Kto bowiem chce ocalić swoje życie, ten je straci (w. 35a). Wersety 36-37 wzmacniają tę myśl, ukazując konieczność wolnego pójścia za Chrystusem i wprowadzając temat sądu na tej właśnie podstawie (w. 38). Konieczne jest pójście za Chrystusem Jezusem, aby pozyskać życie, gdyż „nikt nie wykupi sam siebie, nie wypłaci się wobec Boga. Zbyt cenne jest życie jego i nigdy my na to nie starczy, aby żyć wiecznie i nie doznać zagłady!" (Ps 49, 8nn). Życia nie można opłacić inaczej jak tylko życiem, to znaczy przez śmierć. Na nic się zda władza i bogactwo, jak mówi psalm: „Oto człowiek, który nie uznał Boga za swojego wspomożyciela, lecz zaufał swemu wielkiemu bogactwu, polega na sile swojego podstępu" (Ps 52, 9). Podobnie mówi Jezus do pewnego siebie bogacza: „«Głupcze, tej nocy życie ci będzie odebrane. Komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?». Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem" (Łk 12, 20n). Choćby ktoś tego nie chciał, śmierć w sposób nieskrępowany panuje nad wszystkimi ludźmi i nad wszystkimi ich planami. Tylko że ta śmierć może przejść albo w zduszenie życia, albo w dar życia w pójściu za Chrystusem Jezusem. Od grobu wybawia jedynie wierność Jezusowi, w której ofiarowała się nam wierność Boga. W tej wierności dokonuje się sąd: za śmiercią lub za życiem. Wszystko zatem jest niczym dla tego, kto odkrył bezcenną perłę pójścia za Chrystusem (por. Mt 13, 44nn; Flp 3, 7-11), i jest „pewny, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani władze, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani wysokości, ani głębie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas oddzielić od miłości Boga, objawionej w Chrystusie Jezusie, naszym Panu" (Rz 8, 38n). W tym właśnie miejscu, w którym ujawnia się absolutny wymóg przylgnięcia do Niego całym życiem (w. 35), Chrystus ukazuje się także jako sędzia świata (w. 38), a więc Pan historii i nasz Pan. Tylko Bóg jest sędzią i ma prawo nad życiem. To przeświadczenie jest jasne w całym ST. Przypisując sobie to prawo, człowiek Jezus odsłania głęboką i jedyną w swoim rodzaju tajemnicę własnej osoby, która pozwala uczniom rozpoznać Go jako Pana ich życia. To Jemu i Jego słowu oddali swoje życie, przyjmując obecną w Nim ubogacającą ich i niepodlegającą sprzedaży miłość Boga - jedyną, która daje życie. Ww. 38 możemy także dostrzec Kościół Marka, który nie mógł się doczekać zobaczenia sądu Boga i Jego chwały zalewającej ziemię. Słowa Jezusa umacniają go i napominają, stwierdzając, że tego sądu i tej chwały nie należy odkładać na jakiś nieznany i niejasny czas przyszły, który wyobcowuje z teraźniejszości. Jak wyniknie z rozdz. 13 i z opisu męki, ten sąd Boga i Jego chwała są obecne już teraz, na tej ziemi, w tym pokoleniu „wiarołomnym i grzesznym" (w. 38), w zależności od stanowiska, jakie zajmie ono wobec Jezusa i Jego słowa. Cała przyszłość rozgrywa się chwili obecnej, a chwała Boża objawia się na tej ziemi właśnie w tym pokornym i ubogim pójściu za Chrystusem, upokorzonym i biednym, który zmartwychwstał. Roślina nie jest różna od ziarna! To prawda, że wciąż trwamy w oczekiwaniu przyjścia Syna Człowieczego, Jego sądu i Jego chwały. Wiemy jednak, że Syn Człowieczy, którego przyjścia wyczekujemy, jest tym samym Synem Człowieczym ukrzyżowanym, który - jak wierzymy - już przyszedł. Ten, który jest przedmiotem naszej nadziei, jest Tym, w którego już wierzymy i który staje się obecny teraz, w swoim sądzie i swojej chwale, jeśli żyjemy w Duchu, w który On żył. Idąc za Nim teraz, uobecniamy przeszłość Tego, który już jest naszą przyszłością. Inaczej mówiąc, nasza przyszła nadzieja utożsamia się z naszą wiarą w przeszłość, która staje się obecna teraz w naszym aktualnym postępowaniu praktycznym, kiedy idziemy za Chrystusem. W ten sposób Jego droga - ta, którą On kiedyś przeszedł - staje się naszym życiem obecnym i nasieniem życia bez końca. Pójście za krzyżem odróżnia nas od świata, łączy w teraźniejszości przeszłość i przyszłość naszą i Chrystusa. Z niesłychaną, wręcz Boską władzą Jezus potwierdza to wszystko, mówiąc: „Zapewniam was" (9, 1), dając świadectwo, że tylko Bóg może dawać i że Jezus od tej pory, objawiwszy się jako Pan, będzie je dawał coraz częściej (wyrażenie to pojawiło się dotąd tylko w 3, 28 i 8, 12; w dalszej części powróci jeszcze w 9, 13; 9, 41; 10, 15. 29; 11, 23-24; 12, 43; 13, 30; 14, 9. 18. 25. 30!). Właśnie w tym miejscu Marek, z głęboką religijną intuicją, przytacza Jezusowe powiedzenie: „Niektórzy z was nie umrą, dopóki nie zobaczą królestwa Bożego przychodzącego z mocą" (9, 1). W bezpośrednim kontekście Marek odnosi to słowo do Piotra, Jakuba i Jana, którzy zostaną zabrani na wysoką Górę Przemienienia (9, 2). Ewangelista chce jednak odnieść je także do wszystkich uczniów, którzy - jak jest powiedziane w 8, 34 - pójdą za Nim aż na górę krzyża. Prawdę mówiąc, oni nie zakosztują śmierci i ujrzą królestwo Boże przychodzące z mocą. Dla nich urzeczywistnia się to, o czym mówi w. 35b: doświadczają przemienienia jako życia uwolnionego w całym swym Boskim blasku. Przemienienie bowiem u Marka zastępuje opisy zmartwychwstania. W odróżnieniu od pozostałych ewangelistów Marek kończy swą księgę zapowiedzią: Zmartwychwstał. Nie ma Go tu. Wróćcie do Galilei. Tam Go ujrzycie (por. 16, 6). Jeśli wrócimy do Galilei, czyli do początku Ewangelii, i przyjmiemy w naszym życiu Jego wezwanie i pójdziemy za Nim (1, 5-20!), aż po przyjęcie tego dla nas Jezusa ukrzyżowanego (8, 29-34), wówczas odnajdziemy życie i ujrzymy królestwo Boże z mocą (9, 1). Jeśli wyruszamy w drogę za Nim jako Ukrzyżowanym, zmartwychwstanie Chrystusa jest już naszym życiem. W przeciwnym razie zatrzymujemy dla siebie naszą śmierć. Bo tylko On jest Panem życia i historii. Wezwanie do wzięcia krzyża (8, 34) odpowiada zapowiedzi męki Jezusa (8, 31a). Zapowiedź tego chwalebnego objawienia (9, 1) odpowiada zapowiedzi Jego zmartwychwstania (8, 31b). Mistrz i uczeń są nierozerwalnie zjednoczeni ze sobą. Uczeń, który upodabnia się do Niego w śmierci, już teraz dzięki darowi Ducha Świętego kosztuje zmartwychwstania (Flp 3, 10n). Na tym polega bezcenny dar „poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana" (Flp 3, 8), o którym mówi Paweł i do którego uczeń jest wezwany.

 

Tekst: liturgia.wiara.pl, Medytacja: Wons; Komentarz S. Fausti, Wspólnota czyta Ewangelię według św. Marka, ss. 354-358.367-374.381-389.

 

24 Niedziela zwykła, rok B, 2024.09.15

 

 

ul. Sulęcińska 2, 66-235 Torzym 

kancelaria@parafia-torzym.pl

 48 68 341 30 27

Kontakt

ul. Sulęcińska 2

66-235 Torzym

+48 68 341 30 27

 

Nr konta parafii

 

Copyright  © WebWave